Historie opowiedzial znajomy anglik, kiedy zaczelismy rozmawiac o ..trudnym
wieku dojrzewania mlodziezy(zeby mnie pocieszyc, ze moje problemy
to...''pikus'')
Jego syn, majacy wowczas lat siedemnascie, poprosil
ktoregos dnia Petera czy moze isc na Sylwestra do knajpki z kolegami.
Ojciec
odparl, ze owszem ale pod warunkiem, ze zalatwia sobie przywozke i odwozke(bo
bylo to 15 kilometrow od domu i on nie ma zamiaru o drugiej w nocy
wstawac!).
Syn na warunek sie zgodzil, przyrzekajac, ze ojciec kolegi ich do
domu odtransportuje.
Wszystko ustalone..syn i ojciec
zadowoleni.
Sylwester nadszedl..syn na impreze pojechal a Peter pare minut po
polnocy polozyl sie spac.
(Klucz od domu syn mial..wiec wszystko
ok).
Ojciec pograzyl sie w blogim snie.Smacznie mu sie spalo kiedy to
zadzwonila komorka.
Wkurzony, ze ktos go po nocy budzi zerknal na telefon no
i wyswietlilo mu sie ze to synek sie do niego ''dobija''(druga w
nocy???!!!)
Peter wielce podenerwowany pyta o co chodzi.
A zdenerwowal sie
jeszcze bardziej kiedy to syn oznajmil mu, ze nie ma jak z kolegami wrocic do
domu, bo..''cos tam cos tam''...i tata musi po niego przyjechac.
Coz bylo
robic..
Przemyl twarz zimna woda coby sie rozbudzic...
Rad nie rad ubral
sie w pospiechu i pojechal, klnac i zlorzeczac na czym swiat stoi na
gowniarza.
Gdyby jeszcze syn trzezwy byl..ale ..ledwo mogl sie z nim przez
telefon zgadac...znaczy ..pobalowali niezle.
Kilometr od knajpki widzi
cztery postacie idace krokiem ..bardzo niestabilnym ...srodkiem jezdni.
Na
ten widok wkurzyl sie juz dokumentnie.
''Glupie szczeniaki! Toz ktos moglby
ich potracic...
Bezmozgowce''-pomyslal Peter i uzywajac niemalze wszystkich
rodzaju przeklenstw zatrzymal sie coby ich do auta wpakowac.
Syn jednak
udaje ''hojraka'' i obrazonym tonem mowi, ze :''laski nie potrzebuje''(a obrazil
sie bo go ojciec niezle przez telefon zwyzywal).
To dopiero Petera
wkurzylo.
-Wsiadaj gowniarzu i to juz ! I wy tez!-to mowiac otwarl wszystkie
drzwi samochodu coby szybciej ich zapakowac .
Syn z dwoma innymi
poslusznie wsiedli, bo to juz nie byly przelewki ..Widzieli wszak, ze ojciec nie
zartuje.Pomimo zamroczenia bezblednie ocenili stopien zdenerwowania
Petera.
Jeden chlopak jednak opiera sie i mowi:
-Prosze pana ..ja
sobie pojde..
-Gdzie do jasnej cholery se pojdziesz???-wrzeszczy rozezlony
ojciec-pakuj dupe do auta ale to juz!
Kolega jednak twardo obstaje pzry
swoim ze :
-Naprawde nie trzeba..ze to klopot....
Tego juz bylo za
wiele Peter wyszedl z siebie ..zlapal go za fraki i mowi:
-Wsiadasz czy nie
bo jak ci..prz....yloze to sie nie pozbierasz.
Wreszcie to
poskutkowalo.
Kolega potulnie zajmuje miejsce w aucie.
Zaczyna sie
odwozenie gowniarzy..
Najpierw jednego..(ktory mieszkal 5 kilometrow od domu
Petera).
Potem drugiego(dwie miejscowosci dalej)..
Niezle juz zmeczony
ojciec warczy do syna;
-a tego trzeciego kolege gdzie mam
zawiezc?!
Syn otwarl oczy i wybelkotal;
-Nie wiem!
-Jak to nie
wiesz??? Nie wiesz gdzie twoj kolega mieszka????-ryknal Peter i powoli zaczely
sie w nim jakies mordercze instynkty wyzwalac..
Syn popatrzyl najpierw na
kolege..potem na ojca i belkotliwie mowi:
-Nie znam go! On nie byl z
nami..
Ojciec popatrzyl na syna badajac czy sobie zartow glupich nie robi
a potem zwrociwszy sie do kolegi drze sie:
-To co ty robisz w moim
aucie???!!!
Chlopak niezle juz wystraszony odpowiada:
-Przeciez
mowilem panu , ze nie trzeba i ze sobie pojde...-a Peter przerywa mu drac sie
zas :
-To po cos wsiadl???!!!
-No jak mialem nie wsiasc kiedy pan zagrozil
ze mi ...przylozy...ze strachu ...wsiadlem....
-Dobra...skoro juz cie
tu dowiozlem to ...gdzie jest twoj dom...?!-zapytal Peter z westchnieniem,ze pol
nocy przez syna jezdzi jak glupi...w dodatku nie soje dzieci wozac..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz