sobota, 9 marca 2013

Uśmiechnij się!:))

Historie opowiedzial znajomy anglik, kiedy zaczelismy rozmawiac o ..trudnym wieku dojrzewania mlodziezy(zeby mnie pocieszyc, ze moje problemy to...''pikus'')

Jego syn, majacy wowczas lat siedemnascie, poprosil ktoregos dnia Petera czy moze isc na Sylwestra do knajpki z kolegami.
Ojciec odparl, ze owszem ale pod warunkiem, ze zalatwia sobie przywozke i odwozke(bo bylo to 15 kilometrow od domu i on nie ma zamiaru o drugiej w nocy wstawac!).
Syn na warunek sie zgodzil, przyrzekajac, ze ojciec kolegi ich do domu odtransportuje.

Wszystko ustalone..syn i ojciec zadowoleni.
Sylwester nadszedl..syn na impreze pojechal a Peter pare minut po polnocy polozyl sie spac.
(Klucz od domu syn mial..wiec wszystko ok).

Ojciec pograzyl sie w blogim snie.Smacznie mu sie spalo kiedy to zadzwonila komorka.
Wkurzony, ze ktos go po nocy budzi zerknal na telefon no i wyswietlilo mu sie ze to synek sie do niego ''dobija''(druga w nocy???!!!)
Peter wielce podenerwowany pyta o co chodzi.
A zdenerwowal sie jeszcze bardziej kiedy to syn oznajmil mu, ze nie ma jak z kolegami wrocic do domu, bo..''cos tam cos tam''...i tata musi po niego przyjechac.

Coz bylo robic..
Przemyl twarz zimna woda coby sie rozbudzic...
Rad nie rad ubral sie w pospiechu i pojechal, klnac i zlorzeczac na czym swiat stoi na gowniarza.
Gdyby jeszcze syn trzezwy byl..ale ..ledwo mogl sie z nim przez telefon zgadac...znaczy ..pobalowali niezle.

Kilometr od knajpki widzi cztery postacie idace krokiem ..bardzo niestabilnym ...srodkiem jezdni.
Na ten widok wkurzyl sie juz dokumentnie.
''Glupie szczeniaki! Toz ktos moglby ich potracic...
Bezmozgowce''-pomyslal Peter i uzywajac niemalze wszystkich rodzaju przeklenstw zatrzymal sie coby ich do auta wpakowac.

Syn jednak udaje ''hojraka'' i obrazonym tonem mowi, ze :''laski nie potrzebuje''(a obrazil sie bo go ojciec niezle przez telefon zwyzywal).

To dopiero Petera wkurzylo.
-Wsiadaj gowniarzu i to juz ! I wy tez!-to mowiac otwarl wszystkie drzwi samochodu coby szybciej ich zapakowac .

Syn z dwoma innymi poslusznie wsiedli, bo to juz nie byly przelewki ..Widzieli wszak, ze ojciec nie zartuje.Pomimo zamroczenia bezblednie ocenili stopien zdenerwowania Petera.

Jeden chlopak jednak opiera sie i mowi:
-Prosze pana ..ja sobie pojde..
-Gdzie do jasnej cholery se pojdziesz???-wrzeszczy rozezlony ojciec-pakuj dupe do auta ale to juz!

Kolega jednak twardo obstaje pzry swoim ze :
-Naprawde nie trzeba..ze to klopot....

Tego juz bylo za wiele Peter wyszedl z siebie ..zlapal go za fraki i mowi:
-Wsiadasz czy nie bo jak ci..prz....yloze to sie nie pozbierasz.
Wreszcie to poskutkowalo.
Kolega potulnie zajmuje miejsce w aucie.

Zaczyna sie odwozenie gowniarzy..
Najpierw jednego..(ktory mieszkal 5 kilometrow od domu Petera).
Potem drugiego(dwie miejscowosci dalej)..

Niezle juz zmeczony ojciec warczy do syna;
-a tego trzeciego kolege gdzie mam zawiezc?!

Syn otwarl oczy i wybelkotal;
-Nie wiem!
-Jak to nie wiesz??? Nie wiesz gdzie twoj kolega mieszka????-ryknal Peter i powoli zaczely sie w nim jakies mordercze instynkty wyzwalac..

Syn popatrzyl najpierw na kolege..potem na ojca i belkotliwie mowi:
-Nie znam go! On nie byl z nami..

Ojciec popatrzyl na syna badajac czy sobie zartow glupich nie robi a potem zwrociwszy sie do kolegi drze sie:
-To co ty robisz w moim aucie???!!!

Chlopak niezle juz wystraszony odpowiada:
-Przeciez mowilem panu , ze nie trzeba i ze sobie pojde...-a Peter przerywa mu drac sie zas :
-To po cos wsiadl???!!!
-No jak mialem nie wsiasc kiedy pan zagrozil ze mi ...przylozy...ze strachu ...wsiadlem....


-Dobra...skoro juz cie tu dowiozlem to ...gdzie jest twoj dom...?!-zapytal Peter z westchnieniem,ze pol nocy przez syna jezdzi jak glupi...w dodatku nie soje dzieci wozac..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz