czwartek, 7 marca 2013

Piekło w Raju-część szósta

Wracamy do domu powolutku...rozkoszujac sie nocnym Orebicem.

Dzieci poszly wczesniej, bo juz troszke zmeczone byly, wiec jak weszlismy do apartamentu chlopcy juz spali a baby...hmmm..
W kuchni siedziala Marta ...w pokoju zastalam Paule a ...Pati gdzies mi przepadla.

- ..a co ty tak sama Martusia tu siedzisz?!-zapytalam przypatrujac sie jej uwaznie.

Marta odrywa wzrok od komorki, bo wlasnie byla w trakcie pisania sms-a i patrzac na mnie mowi;
-..a..tak jakos....
Wydmuchala nos i zajela sie na powrot pisaniem.

Cos mi tu bardzo ale to bardzo...''nie pasowalo''.

-a Pati gdzie?!-zadalam pytanie znowu jej przerywajac.
-No a gdzie moze byc?!...Z Marcinem!-odpowiedziala'' z przekasem'' i choc chciala ukryc co o tym mysli, nie udalo sie jej.
Z jej twarzy mozna bylo wszystko wyczytac.
Smutek ,rozczarowanie, zlosc i bol....

-No a ty dlaczego nie jestes z nimi ?-zapytalam na co uslyszalam pelna rozgoryczenia odpowiedz;
-Nie jestem jej na nic potrzebna! Ma Marcina!

Nie wiem co mam jej odpowiedziec.Jestem ta sytuacja niemile zaskoczona.
W dodatku wydaje mi sie, ze chusteczka nie znajduje sie w Martusi rece przypadkowo i nie sluzy tylko do wysmarkania nosa...
Marta plakala.

Z poczatku ''targnal '' mna delikatny powiew zlosci na moje najstarsze dziecko...po czym w sercu rozszalal sie prawdziwy ''Orkan''.
No jak ona mogla zostawic Marte samej sobie...przeciez chciala z nia wakacje spedzic.
Nie moge patrzec na lzy Marty...nie moge patrzec na ten smutek...probuje znalezc rozwiazanie nowozaistnialego problemu..
Swoje dzieci znam ale nie znam prawie wogole Marty.
Nie wiem nic o jej wrazliwosci..i ..szukam odpowiednich slow, zeby sprawy nie schrzanic...
Po chwili zastanowienia mowie:

-Martus...a probowalas z Pati o tym porozmawiac?!
-Ale o czym?-pyta Marta a glos jej brzmi tak ...smetnie, ze az mnie sie serce sciska.
-O tym ,ze czujesz sie jak sie czujesz...
-To nic nie da...-zaczyna a ja ''wpadam jej'' w slowo:
-...hmmm....mysle, ze jak powiesz jej , ze czujesz sie samotna to chyba ''da''..
-Pati jak juz zwroci na chlopaka uwage...to wszystko przestaje byc dla niej wazne..


No i.....''Bestia'' powrocila!
Macha do mnie swoja kudlata lapa, szczerzac kly...przerazajaco piekielne slepia wpatruja sie we mnie bezlitosnie..
Przed tym problemem nie uciekne..nie schowam sie w mysia dziure...Bestia pojdzie za wechem i wczesniej czy pozniej mnie..dopadnie!
Musze ''wyjsc mu naprzeciw'' z nadzieja, ze nie podziele losu Czerwonego Kapturka..
Musze Go przechytrzyc ...tylko jak ..????

Wszelkie madrosci z glowy mi wyparowaly...
Cos tam przeswituje ale...niewyraznie .
''Klaplam'' na kuchenny stolek z rezygnacja.
Bestia sledzi kazdy moj ruch ...gotowa do ataku..

''o moje Janiolki Dobrej Rady...czy juz tak mocno spicie, ze nie slyszycie mojego wolania????!!!''-szepcze do siebie w duchu majac nadzieje, ze oto zleca sie cala banda i uniosa mnie, na swoich skrzydlach madrosci, daleko....gdzies...gdzie bede poza zasiegiem krwiozerczej Bestii...
''Orkan''sieje spustoszenie w moim sercu.
Kiedy przeistacza sie w tornado z wieloma wirami..patrze na nie w niemym przerazeniu.
Porywa mi wszystkie madrosci zyciowe.Doswiadczenia dotad nabyte wyrywa razem z korzeniami..
Niszczycielska sila nie zostawia nic oprocz..bezsilnosci( ktorej najmniej a nawet...wcale..w tym momencie nie potrzebuje..).
Zdana sama na siebie..probuje ''tornado'' ''uglaskac'' zdajac sobie sprawe, ze...
Nawet gdyby jakis Janiol sie nagle ..obudzil, to...z taka '''dewastujaca sila'' nie ma szans!
Musze jakos sobie poradzic...tylko nie wiem jak...


Wraz z odglosem otwierajacych sie drzwi a pozniej zamykajacych..wstepuje we mnie nadzieja, ze moze gdy porozmawiam z Pati...

Powazna rozmowe z moim najstarszym dzieckiem decyduje zostawic do rana,kiedy to ''uloze'' sobie i ''wypunktuje'' wszystkie rzeczy co musza byc powiedziane.
Zanosi sie na powazna ''rozprawke'' wiec ...pozna pora nie jest do tego bynajmniej odpowiednia.

Jak uczen na egzamin przygotowywuje sie z ''przerobionego materialu''..tak ja -przygotowywuje moja ''matczyna mowe'' ..probujac ''wcielic sie w skore '' moich nastoletnich bab.

Jutrzejszy dzien pokaze z jaka ocena zdam.
Klade sie do lozkaz bolem glowy i z obawa, ktora oblepila moja ''morfeuszowska podusie''...utrudniajac tym samym zasniecie.

Wiecie... oblac egzamin to maly pikus, kiedy mozna go ..poprawic...gorzej kiedy ''egzamin'' nie ma poprawki a ...moze zdecydowac o pozniejszym wygladzie wymarzonego urlopu....
Obudzilam sie i otwarlam szeroko oczy, myslac:''Boze ...ale sen...''.
Nie zaden jakis koszmar ale...snily mi sie osoby z przeszlosci, ktorych juz ''wieki'' nie widzialam.
Zupelnie dalekie..wiec dlaczego nagle pojawiaja sie w moich snach?! Przeciez nawet o nich nie mysle...
Idiotyczne sny i ...niewytlumaczalne.
Glupoty- niby tworzace jeden obraz i jedna calosc ale.. pozbawione sensu.
Nie lubie takich snow.Wywoluja we mnie dziwny do opisania niepokoj i ..rozdraznienie.
Budze sie wtedy zmeczona i wydaje mi sie, ze wcale nie spalam.
Nie przywiazuje do nich wagi ..niemniej, czasami, zastanawiam sie co ten moj mozg w nocy wyczynia i dlaczego...podswiadomosc kresli takie chore scenariusze..
Oczywiscie czasem lukne sobie w sennik, jednak bardziej z ciekawosci niz z ''wiary''..czy tez szukania tlumaczenia.
Niektore sny udaje mi sie zapamietac bardzo dokladnie, inne nie za bardzo...

Pierwsza mysl po przebudzeniu byla:''Opowiem to Sloncu..'' ale moj maz smacznie spal.
Nie obudzil sie nawet wtedy kiedy delikatnie pocalowalam go w policzek.
Powstrzymalam pierwszy odruch aby go przebudzic...
''Niech sobie pospi..''-pomyslalam.

Narzucilam na siebie ''ciuszek'' i otwarlam drzwi na balkon.
Kiedy wydaly z siebie charakterystyczny zgrzyt syknelam niezadowolona i zerknelam na lozko..
Maz nawet sie nie poruszyl...

Wzielam krzeselko i usadowilam sie w kaciku tarasu .
Dookola cisza ''jak makiem zasial''...tylko Jadran szumial wyrazniej niz podczas dnia.
Wygladal tez jakos inaczej.. tak ...bardziej ponuro..nie tak niebiesko..
Wydawalo mi sie , ze dociera do mnie jego zlowieszczy pomruk.

Zapatrzona w morze, probowalam myslec nad moja ''mowa''.

Co ja mam tym babom powiedziec i jak ...zeby do nich dotarlo.
..zeby dotarlo przede wszystkim do mojej najstarszej corki, ze powinna sie zachowywac ..odpowiedzialnie.
Skoro zaprosila kolezanke na wakacje niech ''stanie na wysokosci zadania'' i niech sie o nia troszczy.

Przez te Marty lzy... ja czulam sie zle..
Oto pierwszy raz zetknelam sie z tym, ze dziecko na wakacjach jest...nieszczesliwe...i ..placze.
Cos mi w srodku wolalo;''litosci!!!!''
..wiec chocbym miala na glowie stanac musze moja egoistyczna i uparta Pati ''przywolac do porzadku''...
Zatracilam sie troszke w tym ''mysleniu'' i nawet nie zauwazylam, ze Orebic powolutku zaczal sie budzic.
Nasluchiwalam czy na dolnym tarasie tez ktos sie rusza ale ...Basiulinek i reszta smacznie spala.
Wrocilam zatem do lozeczka, probujac zamknac oczy i chwilke sie zdrzemnac.Na prozno!
Nie chcialo mi sie juz spac.
Poszlam do lazienki wziazc prysznic a potem.....

Postanowilam posprzatac apartament.
Musialam przeciez czyms sie zajac i wpadlam na genialny pomysl, ze zrobie generalne porzadki.
Na pierwszy ogien poszla lazienka.Kiedy konczylam myc lustro uslyszalam glosy z kuchni.
Lazienka niemal lsnila, wiec zadowolona z siebie wytarlam jeszcze kran i zgasilam swiatlo.
Zdecydowalam, ze kuchnie zostawie na sam koniec.
Moi zaczynali sie budzic.
Daniel z Dawidem juz ubrani przekomarzali sie w kuchni.

-Jedliscie sniadanie?!-pytam Daniela widzac, ze na stole stoja tylko szklaneczki z piciem.
-Ja jeszcze nie jestem glodny.-odpowiada straszy syn a mlodszy mowi:
-Daniel nie chce mi zrobic...
Starsze dziecko popatrzylo zezloscia na mlodszego brata i mowi:
-Sam se zrob! Nie jestes juz maly dzidzius!
-ale.. nie wiem co..-odpowiada Dawid i robi jakas ...smieszna mine do Daniela, parodiujac go..

Popatrzylam na nich z mieszanymi uczuciami..bo zdalam sobie sprawe, ze roznica wieku (szesc lat)staje sie teraz bardziej zauwazalna niz jeszcze rok temu.
Teraz moj (niemal czternastoletni) syn traktuje mlodszego z ...szorstkoscia...i wyzszoscia.
Zapomnial ,ze jak on mial osiem lat to baby mu pomagaly.
Z drugiej jednak strony nie jest to wcale takie zle bo Dawid uczy sie przez to samodzielnosci...
''hmm...ale on taki jeszcze maly''-szepnal mi matczyny glosik, biorac Dawidka w obrone .

-Co chcesz Dziorek na sniadanie ?!-zapytalam otwierajac lodowke i wyjmujac mleko..pewna niemal na sto procent, ze zazyczy sobie ''platki z mlekiem''.
Nie pomylilam sie.
-Daniel ..ty tez chcesz?!-zapytalam starszego, ktory odpowiedzial:
-Ja sobie pozniej zrobie ..teraz ide do lazienki.

Zostawiwszy chlopcow poszlam luknac czy moje slonce juz ''na nogach'' i ..czy baby juz wstaly.
Drzwi do dziewczyn zamkniete.Zadnego dzwieku...znaczy-spia.

Slonce wlasnie wyszedl z pokoju i mowi:
-Budz baby!...dokad beda spaly??? Idziemy na plaze!

Pomyslalam:''idziecie!''..bo ja mialam inne plany na dzisiejsze dopoludnie, o ktorych dopiero za chwile mial sie maz dowiedziec.
Ja mialam moje.... porzadki.
No a wczesniej ..''rozmowe''.

Zapukalam i rozdarlam sie ''pobudka!!!''.
Dziewczyny zaczely leniwie sie przeciagac i mruczec , ze:''za wczesnie''.

Wcale tak wczesnie nie bylo ...


Kiedy nadarzyła sie okazja powiedziałam do Pati i Marty;
-Dziewczyny ...musimy pogadać..
-O czym?!-wpadła mi w słówko córka.
-... a chociażby o tym, że Marta płacze..-odpowiedziałam wpatrując sie uważnie w twarz Patrycji.

Ta popatrzyła na mnie złowrogo i syknęła:
-..o Boże..! sie zaczyna...!
Wywrociła oczami, zrobiła odpowiednia minkę i dodała:
-Weź mamo przestań, dobra?!

Straciłam na moment pewność siebie, bo jak sie można było spodziewać, moje dziecko, zareagowało w typowy dla niej sposób..
Cos co było dla niej niewygodne zbywała lekka pogardą.
Nie powiedziała nic wiecej, ale jej mina ''mówiła'' za nią.
Widać było, że rozdrażniłam ją lekko.
Ja jednak, przygotowana niejako na takową reakcję, ciągnęłam bezlitośnie:

-Czy tego chcesz czy nie Pati ..wysłuchasz co mam do powiedzenia, bo ja już nie mogę patrzeć jak Marta chodzi ''osowiała'' i ''markotna''.!
- A to może moja wina????-podniosła glos Patrycja ''ciskając błyskawice'' w strone Martusi, która milczała, uciekłwszy wzrokiem gdzies w bok.
-Oczywiście, że Twoja.. młoda damo! Zajęłaś się chłopakiem i zapomniałaś, że wzięłas koleżankę na wakacje!

Mój glos zabrzmiał troszkę ostrzej niż może powinien, ponieważ z lekka zaczełam się już irytowac.
Patrycja nie widziała problemu czy też nie chciała zauważyć..?!
Problem przecież jednak...był! (I to przez duże ''P'').

-Nie przesadzaj.. dobrze?!-odpowiedziała Patrycja i odwróciła sie, szykując się do odejścia.
-Pati...ja nie skończyłam!-rzekłam zdecydowanym tonem.
-Daj mi spokój mamo...nie moja wina, ze Marta tylko fochy strzela i się dąsa jak małe dziecko.Czy ja jej zabraniam z nami chodzić?!
Nic jej się nie podoba i obraża się o byle co!

Marta wstając od stołu, powiedziała tylko:
-To nie ma sensu!- i popedziła do pokoju.

Zostałam w kuchni sama z moim najstarszym dzieckiem .
Poczułam wielkie przygnębienie.Bezradność skradała się na paluszkach i czułam za soba jej oddech..

Ta rozmowa to nie był nawet ''szach-mat''.To była iście patowa sytuacja.
Pozbawiona możliwości wykonania żadnego ruchu, westchnęłam i popatrzyłam w egoistyczne oczy mojego dziecka.
Nie dostrzegłam w nich żadnej oznaki chęci zrozumienia problemu.

.. ja...
''Zaszachowana'' przez postawe corki i Marty...nie mam żadnego pola manewru.
Marta ''zamknęła się'' w sobie a moja Pati...ani mysli słuchać kogokolwiek...i czegokolwiek..

Próbuje jeszcze ''dotrzeć'' do mojej córki , mówiac:
-Patrycja...zaprosiłas kolezankę na wakacje...postępuj zatem odpowiedzialnie i ..zajmuj się nią należycie!
Córka zniecierpliwiona zapytała:
-To co ...ja mam być jej niańką???-dodając po chwili rozeźlonym tonem:
- Zlituj się mamo!..Ona nie ma pięciu lat!
..już żałuję, że mi ten pomysł wpadł do głowy, bo nie myślałam ,że ona taka będzie..!
-A ja mam nadzięję, że dotrze do ciebie znaczenie słowa: ''odpowiedzialność''...bo zachowujesz sie jak smarkula!
-..dzięki mamo!-moje dziecko rzuca sarkastycznie, ''dotknięta do żywego''..i robi ''w tył zwrot''.


''To sobie pogadalam..''-gadam sama ze sobą.
Niesmak z calej tej... źle przeprowadzonej rozmowy ''zalega na duszy''.
Dyskomfort narasta.
To dopiero poczatek holideju a co będzie ...później..kiedy już ''na starcie'' jest ..niewesoło..
Nie chcę sobie nawet wyobrażać!

Problem..niczym drzewo.. zaowocuje kwaśnym i cierpkim owocem.. za kilka dni.
A próbował ktoś ''dzikie jabłuszka ''?!(..sa strasznie...''fujskie''!)


Rozmowa z babami wprawiła mnie w rozdrażnie.
Nie tak sobie ją wyobrażałam i nie tak powinna ona wyglądać.
Rozdarta między miłością do córki i ''niedolą'' Marty..posmutniałam.

-Idziemy na miejską plażę!-rzucił małżonek.
Dzieci prędziutko ''wskoczyły'' w stroje a ja spojrzałam na Słońce mowiąc;
-Idźcie ...ja posprzątam!
-Co zrobisz???-zapytał mąż patrząc na mnie z niedowierzaniem.
-Zrobię porzadek w domu..-odparłam.
-Czy ty się aby dobrze ..czujesz?!-zadał pytanie, w którym pobrzmiewało niezadowolenie.

Nie to żeby Słońce do czystości wagi nie przywiązywał..wręcz przeciwnie.. ( u niego wszystko musi mieć swoje miejsce, ułożone ..podczas gdy to ja jestem raczej bałaganiarą.U mnie rzeczy zmieniają swoje miejsca w zawrotnym tempie a potem sama nie wiem co gdzie polożyłam..).
Jezeli czegoś nie robię to ...nie robię ale jak już się za coś wezmę to...moja pedantyczność zakrawa na chorobę.

Mąż po prostu wiedział co u mnie oznacza taki ''deep cleaning''.
Każda przysłowiowa dziura i kazdy zakamarek musi wygladać bez zarzutu..
Zezłościło go to, że o własny dom nie mam czasu tak dbać a na wakacjach chcę pół dnia poświęcić na gruntowne sprzątanie.

Zdecydowałam jednak, że porządki są tym, czego własciwie teraz potrzebuję najbardziej na świecie...aby ''wyłaczyć'' myślenie.
Zajeta czymś innym, nie będę miała czasu.. aby popaść w większy ''dołek''.

-Choć z nami..-poprosił Słońce, na co ja odparlam:
-Nie lubię tej plaży..jakoś...i niespecjalnie mam ochotę tam ''leźć''.
-Nie mozesz na chwilkę z nami pójść? Naprawdę wolisz sprzatać niż pobyć chwilkę ze mną...-spytał ze smutkiem.

Widziałam ten ..niemy wyrzut ale nic na to nie mogłam poradzić, że byłam w podłym nastroju.
Kiedy indziej zapewne poszłabym na kompromis..i dała się namówić...ale..nie wtedy.
Zaparłam się jak dziki osioł, że ''nie i koniec'', zdając sobie jednoczesnie sprawę, iż robie męzowi przykrość.
Nie chciałam iść plażować wiedząc, ze będę zgryzliwa, marudna i zła.

Słońce ''pozbierał'' dzieciaki i zniknął.
Chwilunię miałam taki ''przebłysk'' aby jednak do nich dołączyć..ale jak szybko błysło tak szybko zgasło..

Dom opustoszał a ja rzuciłam się w wir porzadków.
Kiedy bylam w trakcie mycia podłogi w kuchni, Slońce przyszedł na chwilke po ''coś tam''.
Ja akurat na klęczkach walczyłam zawzięcie z ...brudnymi fugami na wykładzinie gumowej (czy jak to się zwie).
Mąż stanął jak wryty, robiąc wielkie oczy.

-Boże...czyś ty już naprawde zmysły straciła?! Co ty robisz???-ton jego głosu podniósł się o kilka tonów.
-Podłoge myję!-odparłam spokojnie, po czym wzięłam miskę aby zmienić w niej wodę.
-Nie masz mopa???
-Gdzieś tam jest...ale widzisz, że te fugi powinny być białe a są.... niemal czarne ?!

Nasz dialog przerwało pojawienie się Basiulinka.
-A co ty kobieto robisz?!-zapytała i ona z wielkim zdziwieniem.
-Wzięłam sie za porządki..żeby z wprawy nie wyjść.
Rozprawiam się z fugami.-odrzekłam podnosząc się z kolan na widok gościa, robiac sobie chwilową przerwę.

Kiedy zaskoczenie u Basi leciutko opadło, powiedziała do Słońca:

-No...masz prawdziwy skarb...tak sprzatać cudzy dom...to już sobie wyobrazam jak musi wygladać wasz..
..ale masz robotną kobite!!!

Ledwo zdążyła to powiedzieć a mąż syknął:
-Szkoda tylko, ze ona w domu taka...robotna nie jest..- i dodał:
-..życzyłbym sobie, żeby ona w domu takie porzadki robiła...a nie na wakacjach..
Basia popatrzyła na niego ze zdziwieniem mówiąc;
-..e tam, nie przesadzaj!

Zdecydowałam się wtracić swoje ''trzy grosze'' coby Basi troszkę to wszystko naświetlić i mówię;
-Basiulinek...widzisz ...Słońce chyba nie przesadza...bo ja to jestem takim.. dokładnym odzwierciedleniem przysłowia:''Szewc w dziurawych butach chodzi''.

Wyraz niedowierzania nie znikał z Basi twarzy, wiec pospieszyłam wyjaśnic;
-Widzisz kochana...cudze domki pucuję na błysk..a na swój nie starcza mi już ani sił, ani energii, ani...ochoty.
Po całym dniu mam juz tak serdecznie ''dosyć'', że takich porządków mój dom nie widuje często..nad czym ubolewam..

Spojrzałam na małżonka, który chyba też nad czymś ''ubolewal''.Jakąś taką dziwnie przygaszoną miał minę.
Burzyłam jego wizję wspaniałego urlopu co chwilę jakimś ..''genialnym pomysłem''..a mój upór i przekora działały na niego...nienajlepiej.


W tym miejscu  skończyłam pisać forumową relację.
CD zatem już dzisiaj.
Ogonki podoklejałam tylko w pierwszej części.Sukcesywnie będę poprawiała następne....ale teraz muszę zająć się ciągiem dalszym bo nie po to duszyczki tu zaglądają aby o jakiejs biedronce czytać..:))))))

Dzisiaj w nocy zapraszam do........ Piekła:)




15 komentarzy:

  1. No to jesteśmy "u bram .....";)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekło otworzy swe czeluście bram ...już niebawem..:)

    Teraz tylko żeby jakoś ten dzień szybko minął...i noc nastała..:)
    zmykam do pracy choć tak mi się nie chce:(
    Wolałabym pisać...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Ty-Kasiu-powinnas "zawod" zmienic i pisac,pisac,pisac.....

      Usuń
    2. Basia..chcesz żeby mi rodzina z głodu pomarła..?!:))))

      Usuń
  3. Czekam niecierpliwie na dalsza część!!
    mada10000

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam i zasiadam :) Bardzo mi miło być w takim szczególnym towarzystwie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jakaś maleńka podpowiedź..kto zasiadł...?!:)

      Usuń
  5. No i będzie cdn:)
    a ile mam przez Ciebie do nadrabiania......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ..sie mi taki tasiemiec jakoś napisał...tak jakbym nie mogła w ..trzech słowach...:)

      Usuń
  6. Mówisz Kasiu że coś w nocy zapodasz,widzisz dałbym ci mały bukiecik kwiatów, a właściwie jakie lubisz bo wybredna nie byłaś .Tylko do twojej warowni ciężko go przemycić ,a tu za dwie godzinki 8 marca.
    Więc Życzę ci dużo Szczęścia i Zdrwia .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ..bo moja warownia taka...bez mostu a ...z wielgachną fosą..
      Ciężko mi się w tych wszystkich komnatach połapać..:)
      Więc na razie urzęduję w wieżyczce, bojąc się na zwiady ruszyć by się nie...pogubić..:)
      Jakby co ...warkocz spuszczę i jakoś może kwiatuszki ....dotrą.

      Dzięki:))))

      Usuń
  7. Masz chyba już czs letni

    OdpowiedzUsuń