czwartek, 21 marca 2013

Piekło w Raju-część dziesiąta

Słońce ''stanął jak wryty''.. ale tylko na chwilkę bo szybciutko ten stan zdziwienia przerodził się w stan zgoła odmienny.

Złość rodzi złość...agresja wywołuje agresję..

Taaaak...

Właśnie tak zaczeło się dziać. Moja wściekłość ( ''jakżesz to śmiał mi drzwi zamykać'') zaczęła wypełniać cały nasz apartament.

Ciężkie powietrze, niczym przed burzą, zacieśniało swoją pętle chwyciwszy mnie i Słońce w swe władanie i opatuliwszy troskliwie.

Zanosiło się na.. potężną nawałnicę.

Takiego nagromadzenia negatywnych emocji nawet Święty by nie udźwignął...a cóż dopiero...zwykły śmiertelnik.



-Niech ja tylko dorwę gówniarę!-wrzasnął małzonek majac na myśli najstarszą pociechę i .. domniemaną winowajczynię.

Moje matczyne serce ścisnęlo się ze strachu, że pewnikiem dziecku się oberwie i przygwoździwszy Słońce do ściany odkrzyknęłam;



-Uspokój się do diabła ciężkiego!

-Sama się uspokój i puść mnie!-wrzasnął zaś mąż próbując uwolnić się od mojego chwytu.

Przyszło mi na myśl, że szkoda iż jakiegoś ''super glu'' nie mam akurat pod ręką..bo wiedziałam iż fizycznie jest jednak silniejszy i długo go tak nie utrzymam.



-Mówię ci po dobroci... puszczaj mnie!

Tej ''dobroci'' jednak w jego spojrzeniu nie zobaczyłam.Jego oczy ciskały gromy a twarz zimna i nieprzyjazna napawała mnie przerażeniem.

Niepewna i zła jak sto diabłów rozdarłam się, sapiąc przy tym bo to trzymanie wyrywającego się małzonka wcale łatwe nie było..

-...ani mi się śni!!!

-Puszczasz czy nie?!..bo dostaniesz!-zagroził Słońce.



Mnie było już wszystko jedno ...najważniejsze było to żeby trzymać go z dala od Pati...Zdawałam sobie sprawę iż jak ją wyszarpie to dopiero się cyrk zacznie.

Groźba,że Słońce nie zapanuje nad sobą i córce po raz pierwszy w życiu ''przykleji się klapsior'' , była całkiem realna.

Złość rozum odbiera a my...

Byliśmy wszak tak wzburzeni, że nie potarfiliśmy już panować nad uczuciami niższymi.

Mąż drze się :

-Odkleisz się ode mnie czy nie???!!!

-Nie!!!-odpowiadam i sto myśli równocześnie przez głowę mi przelatuje...no bo co jeśli faktycznie podniesie na mnie rękę....co jeśli mnie uderzy???

Wiedziałam, że chyba się nie odwazy ale z drugiej strony wciąz tkwiliśmy w jakiejś amokowej furii.

Rzeczy na pozór niemożliwe staja sie czasem faktem wiec...pewności żadnej nie miałam czy jak Słońce puszczę to czy...potrafi swoją szaleńczą wsciekłość okiełzać i ujarzmić.

Nie mogłam go więc puścić!

Pogróżka, że mnie uderzy ....że byłby do tego zdolny zadziałała nie tak jak trzeba...Zamiast mnie troszkę ''przystopować''...rozsierdziła jeszcze bardziej i wrzasnęłam:



- no! tylko się poważ mnie uderzyć!

-..a zobaczysz!-pada z ust małżonka.

-a sprobuj!-odpowiadam i odruchowo chytam męża za przedramiona.

Zaczyna to wszystko przypominać jakieś zapasy.

Strach przemienia mnie w dziką i żadną krwi istotę.

-Weź ode mnie swoje ręce bo nie ręczę za siebie!-prosi małżonek.



Ja przypominam w tym momencie dziką lochę, która potrafi zaatakować bez powodu jak tylko poczuje, że jej warchlaki są w niebezpieczeństwie.



-To się uspokój do ''choinki''!-wrzeszczę i mierze go wściekłym wzrokiem.



-Ja nie żartuję! Dostanie ci się!-odpowiada mąż a ja mu na to:

-To ci oczy wydrapię ! Myslisz, że ci nie oddam????



Nasze zapasy wprawiają w przerażenie baby.

Paulina i Pati pojawiają się przy nas patrzac w osłupieniu.

Po raz pierwszy widzą coś takiego.Nasz wrzask i szarpanina jest dla nich nie do pojęcia i widzę w ich oczach ogromny lęk.

Nie rozumieją co sie dzieje...nie pojmują tego jak moglismy zniżyc się do takiego stanu...jak mogły nami zawładnac takie prymitywne odruchy.



-Mamo ..tato...przestańcie!...co wy wyprawiacie?!-prosi młodsza i zaczyna płakać.

-Oszaleliście czy co?!-mówi zszokowana Pati .



-Myśmy ''oszaleli''?????Myyyy????-drze się Słońce w stronę najstarszej córki dodając-a ty smarkulo co sobie wyobrażasz?! Koleżankę zaprosiłaś to ją niańcz a nie za chłopakiem lataj!



-Dziewczyny ..idźcie do pokoju!-rozkazuję bo widzę, że małżonek lada moment a oswobodzi się z mojego trzymania.



Napieram całym cialem aby go przytrzymać przy tej ścianie ale jednak jest silniejszy.Przesuwamy się w strone pokoju.Zanim sie zmiarkowałam co zamierza już byliśmy przy łóżku....i żeby sie ode mnie uwolnić Słońce popycha mnie na łóżko.

Nogi zrobiły niemalże świecę i zanim się zdażylam ''pozbierać'' mąż zwrócił się do Pati drąc się :



-Co ty sobie gówniaro wyobrażasz?! Piekne wakacje mamy przez ciebie niedojrzała smarkulo!



Zamiast wycofać się w odpowiednim czasie Pati odpysknęła coś ..a Słońce rozdarł się rozwścieczony:



-Jeszcze śmiesz pyskować???!!! Do pokoju ale to już!-to mówiąc chwyta ja za ramię.

-Nie dotykaj mnie!!!!!!!!!!!-wrzeszczy Pati i szlochając wybiega z apartamentu.



Akcja przenosi się zatem na korytarz.

Rozhisteryzowana Pati ''zawodzi'' zanosząc się spazmatycznym szlochem, powtarzając w kółko jedno i to samo:

''On mnie uderzył, on mnie uderzył, on mnie uderzył''...niczym na jakimś meczu...kiedy kibice skandują: ''jeszcze gola''..



-Pati!-próbuję ''przegadać jej do rozumu''-nikt cię nie uderzył!



Dziecko jakby mnie nie słyszało, znowu słyszę:''on mnie uderzył'' i zaczynam mieć tego wszystkiego dość.

-Pati !-mowię podniesionym tonem bo ten jej histeryczny płacz zaczyna przeradzać się w jakąś ''tragi-farsę''-po pierwsze-nie''on'' tylko tato a po drugie-wcale cie nie uderzył a jak się nie uspokoisz to zarobisz klapsa ode mnie..przynajmniej będziesz miała o co płakać!



Zrobił się nam '' istny dom wariatów''...i to taki ''zewnętrzny''.Patrycji spazmy obudziły sasiadów.Marianka i Mariusz pojawiają się przetraszeni tym płaczem.Zjawia się też Ania z Hermanem.

Zdezorientowani dopiero po chwili rozumieja w czym rzecz.

Ania mówi:

-Kasia.. wy się ze Słońcem dogadajcie a ja uspokoję Pati..

Odetchnęłam z ulgą, że wreszcie zawodzenie Pati ustanie bo już mi w uszach dźwięczało .



Teraz miałam jeszcze nerwy na najstarszą córkę.Co prawda wiedziałam jak nagielskie dzieci są przeczulone na punkcie ''nietyklaności ''...ale moje sa przeciez polskie z krwi i kości...i żeby jeszcze faktycznie miała powód do takiego spazmatycznego płaczu..

  W sumie...powodem takiego jej zachowania a nie innego była nasza .. awantura, której dzieci się po prostu wystraszyły ...



Wróciliśmy zatem do pokoju. Jeszcze przez chwilkę ''skaczemy sobie do oczu'' ale tym razem pomiędzy nami stoi Marianna z Mariuszem, nie dopuszczając abyśmy ze Slońcem mieli mozliwość ''bliższego kontaktu''.

Emocje powoli opadają.

Nasi sąsiedzi ''zza ściany''widząc, że ochota ''wzajemnego mordu'' nas opuściła ..wycofują się do swojego apartamentu.

Po ''bitwie'' opada powoli kurz...i choć trupów naokoło nie widać czuję się tak jakby w pokoju zalegały ich tysiące.

Serce ściska się na myśl, że tak nisko człowiek upadł.

Gdzie wzajemny szacunek...gdzie zrozumienie...gdzie ta milość,którą sobie kiedyś przyrzekaliśmy..?!


Smutek wielki, niczym studnia bez dna, zapełnia miejsce złości i wściekłości.

Zalegająca cisza jest cięższa niż te nasze uprzednie wrzaski i ''darcia''.

Spoglądamy ze Słońcem na siebie w niemym zdziwieniu i tak jakoś smętnie nam na duszy.


-Idę po Patrycję.-mowię gdzieś w pustkę...bardziej do siebie niż do męża.


Patrycja początkowo ''staje okoniem'' aż wreszcie udaje mi się ją przekonać, że zostanie ''na dole'' na noc niczego dobrego nie przyniesie.


Wydaje mi się, że najgorsze już za nami ale kiedy jednak docieramy na górę Piekło się nie kończy.Złe demony atakują z drugiej strony i to z ..takiej mało oczekiwanej i tym samym...bardziej zaskakujacej.


-Dzwonię do mamy!-mówi Marta.


Popatrzyłam na nią myśląc, że żartuje ale ona właśnie sie połączyła z Królestwem.

No jeszcze tego trzeba..druga w nocy a ona budzi matkę..pięknie!

W pierwszym odruchu mam ochotę wyszarpać jej tą komórkę z ręki i ''pizgnąć'' o ścianę.Jedno niebezpieczeństwo zostało zażegnane ale o spokoju mowy być nie może.

Siląc się na uprzejmy ton mówię bardzo spokojnie:

-Marta...daj mi ten telefon!


Coś w moich oczach dało jej do myślenia bo z ociąganiem ale oddaje mi ''słuchawkę''.


-Cześć!-witam się z mamą przypatrując się uważnie jednocześnie Marcie, która ucieka wzrokiem w kąt.

-Co się dzieje?-slyszę po drugiej stronie, że mama jest bardzo zaniepokojona, więc mówię tylko ogólnikowo;

-Mieliśmy kłótnię i ...posprzeczaliśmy sie okropnie ze Słońcem.Nie jestem w stanie teraz ci tego wyjaśnić..ale nic się nie stało.Idziemy spać.Nie jestem pewna ale chyba skrócimy wakacje...

-Zadzwonię zatem rano tylko daj znać jak się obudzicie.-mówi mama Marty i życzymy sobie dobrej nocy.


Oddaję Marcie jej własność i jestem niepocieszona.Ten telefon zrobił więcej złego niż ktoś by przypuścił...bo zaczęłam dostrzegać coś co mi umykało dziwnym trafem wcześniej..Marta nie potrafiła bez rodziców się obejść.To za nimi oczy wypłakiwała, nie umiejąc cieszyć się tymi wakacjami.

Nie mieścilo mi się jednak w głowie jak można być aż tak uzależnionym w tym wieku..od...rodziców.Ja w jej wieku tylko patrzyłam aby wybyć z domu i jezdziłam jak nie do koleżanek to do siostry na Sląsk...a jak byłam w domu to właściwie wiekszość czasu poświęcałam dyskotekom niż ...mamie czy tacie.Jednak przede wszystkim...nigdy nie obciążałam mamy swoimi zmartwieniami.Mama nie rozwiązywała za mnie problemów-jak ''nawarzyłam piwa'' musiałam go sama wypić.Nawet do glowy by mi nie przyszło, zeby wyrywać mamę ze snu w środku nocy...a tutaj Marta nie zastanawia się nad tym jak matka może się poczuć po takim telefonie...czy będzie się o Martę zamartwiała do samego rana...


Wszystkie te myśli tłoczyły się na raz i ..rosło potężne niezadowolenie.Za to...niezasłużone Piekło...za ten pokręcony urlop..za ..piekielną klótnie...za spazmy Patrycji....za to, ze Marta ciągle beczy... za dąsy i fochy...


-Proszę idźcie teraz grzecznie spać !-rzuciłam zmęczona do granic.

-Przepraszam panią..!-uslyszałam od Marty kiedy odwróciłam się kierując swoje kroki w stronę pokoju.


Spojrzałam na nią zaskoczona i powiedzialam;

-Mnie nie musisz....a przeprosić to powinnaś raczej swoją mamę, która po tym telefonie zapewne ''po ścianach łazi''. Zważywszy, że rano musi wstać do pracy czeka ją caly dzień ''męki''.


Żałość mnie jakaś taka wzięła ogromna i kiedy padło z ust małżonka:

-Powiedz dzieciom żeby się pakowały..o siódmej rano wyjazd!

Poczułam tylko ...ulgę.






13 komentarzy:

  1. Misz-masz niezły. Chociaż będę miała nauczkę po Twojej relacji, żeby zastanowić się 200 razy zanim wezmę kogokolwiek(!) obcego - a na pewno zestaw chłopak i koleżanka córki odpada. Więc bardzo pouczająca opowieść ;) Bądź co bądź córka też powinna czuć się odpowiedzialnie i dojrzale. W sumie ona zabrała sobie towarzystwo i powinna umieć 'zaopiekować' się nie tylko swoim chłopakiem. Skoro już jest na tyle duża, żeby mieć chłopaka to powinna nie obciążać Was nastrojami koleżanki. Trochę rozumiem wściekłość męża. Współczuję urlopu - niezły kocioł.Mam nadzieję, że jednak się wszystko uspokoi i raj powróci.... Pisz bo czekać tyle znowu......
    Olisia

    OdpowiedzUsuń
  2. ''.. po nocy przychodzi dzień
    a po burzy spokój(..)''

    Chwilkę jednak jeszcze posmażymy się w piekielnym ogniu zanim...bedzie ...Czyściec:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu hehe no to dawaj :) Olisia

    OdpowiedzUsuń
  4. ..podrzuciłabym to Asiuli ...gdybym mogła oczywiście..:)))

    http://www.youtube.com/watch?v=By-dJBiAQ7g

    nie wiem czy się ten link otworzy...

    ''Strażnik Raju'':)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Olisiu-ten chłopak *stał się* chłopakiem dopiero na urlopie...
    A Marta była obrażona na cały świat.
    Miała też inne towarzystwo-była Paula,Konni,Kasia-wszystkie nastolatki.
    Ona po prostu miała maksymalnego focha...
    I psuła wszystkim nastrój-chociaż każdy ją niańczył.
    Nauczka na całe życie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Fakt - jakaś nadąsana dama - chyba nie powinna ruszać się bez mamusi ;)
    To tak jak Kasia napisała - nie tak na Martę miała focha co na to że jej mamuni brakowało...
    Oby kolejny urlop już był bez takiego 'umilacza' ;)
    Czekam na dalsze!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nastepny urlop(o ile będzie) spędzimy bez bab .Moje panny lecą na Majorkę z przyjaciółmi.
      Juz mi włosy dęba stają jak sobie pomyślę co też tam się może ....dziać.



      ...a ja to się następnego urlopu aż....boję..:)))

      Słońce mówi, że coraz ciężej ze mną wytrzymać...:)
      Mamy z Małzonkiem zgoła inną wizję udanego urlopu i tak sobie myślę, że może lepiej jakby człowiek w domu ,na tyłku siedział...byłoby lepiej.
      ..albo powinnam się na czas holideju gdzieś w jakiejś piwnicy ''zaszyć'' i ....pisać ..?!

      :)))





      Usuń
  7. Kasiu jeszcze jest inna opcja - jedźcie osobno - dołącz do babeczek ;)
    a pisać to pisz ! koniecznie nawet z piwnicy - tylko, czy będzie o czym ? ;)
    Olisia

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. O kurcze, aż mi skóra ścierpła. Zaplanowałam tegoroczny urlop w Chorwacji ze znajomymi, 3 rodzinki i 3 nastolatki po 16 lat. Jak zaczną urządzać takie fochy to je chyba podusze bez pytania o powód. Czuję się zmęczona, czekam na ten urlop i naprawdę jedynej rzeczy jakiej mi potrzeba to spokoju.
    W innym temacie, to trzeba było dziś rano zobaczyć jaki uśmiech zagościł na mym licu po dotarciu do pracy, kiedy ujrzałam 10 odcinek Twojej relacji.
    Pozdrawiam Kasiu i czekam na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
  10. :O
    ależ Ty potrafisz opisywać... jakbym brała w tym udział... i aż mi się przypomniało "Piekiełko" z naszego pierwszego wyjazdu do Chorwacji. Też pojechała osoba, zaproszona prawie w ostatniej chwili, co okazało się kiepskim pomysłem, bo Osoba uprzykrzała urlop skutecznie... a podobna scena jak opisana przez Ciebie odbyła się jeszcze w drodze do Chorwacji, na postoju gdzieś w Słowenii, przez co omal nie wróciliśmy do Polski zanim zobaczyliśmy piękną Cro... "Piekiełko" zostało zażegnane, pojechaliśmy, ale na miejscu przez dwa tygodnie wszyscy powstrzymywali się, żeby "Piekiełko" się nie powtórzyło...

    Pozdrawiam,
    Magda O.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kasiulka;)
    Jestem i czytam;)
    może za mało aktywna jestem.....ale sąteż inni;)
    Basia Twoją przesyłeczkę wrzuciła do wątku;)

    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  12. ojjj przypomniało mnie się jak pojechaliśmy ze szwagierką w góry ,po dwóch dniach nie wyrobiłem i żeby awantur nie robić to zostawiłem żonę z nią i pojechałem do domu.Po paru latach znowu mnie żona namówiła żeby szwagierka pojechała z nami, że nie będzie tak jak kiedyś ,ona sama jest . I co ,urlop z 10 dni był 4 .Co żona póżniej sama mi rację przyznała .
    Póżniej sobie pomyślałem , dlaczego ją mąż zostawił .
    Jak mieliśmy jechać do Chorwacji ,to coś próbowała ,to ja krótko , albo jedziemy sami , albo ja sam .
    Jak wróciliśmy , to żona była tak zadowolona ,że teraz żeby nie wspominać nic o przyszłym wyjeżdżie :} Pozdrowienia Kasiu [ mervik ]

    OdpowiedzUsuń