-Kicia...jak zacznie muzyka grać bawię sie z toba..tylko rozchmurz
się..ok?!-próbowałam udobruchać męża, który powiedział:
-..no ..z pewnoscią ale..już nie dzisiejszego wieczoru..
Przerwałam mu zapewniajac gorliwie, że ''oczywiście, że
...''dzisiejszego''.
Słońce zaś ''poczęstował mnie'' wiązką piorunów i błyskawic po czym
wycedził:
-Jakbyś nie zauważyła to muzykanci pakują sprzęt!
Odwróciłam sie do tyłu by zerknąć.Faktycznie ...wygladało na to, że dzisiaj
to już koniec tańców.
Źle ..niedobrze ale musiałam pogodzić się z faktem, że najprawdopodobniej
małżonek wróci do domu z marsową miną.
W drodze powrotnej odpowiadał tylko zdawkowo, milcząc zawzięcie.
Nie za bardzo chciało mi się ratować sytuację bo jakoś nie czułam się
winna. Wyszalałam się za wszystkie czasy i tak jakoś czułam sie
jak...nowonarodzona.
Chciało mi sie nawet i po ulicy pląsać ale ograniczyłam się tylko do
..nucenia prawie niedosłyszalnie jakiejś piosneczki.
Na ustach miałam uśmiech i było mi tak lekko i wesoło.
Znowu miałam wrażenie, że po ulicy idzie jakaś zupełnie inna Kaśka..że.. ja
to nie ja.
Na to, że Słońce się rozgada nie miałam co liczyć wiec pogrążyłam się w
...rozmyślaniach(bzurnych ale ...miłych).
Idąc tak z ''głową w chmurach'' nawet nie zauważyłam, że oto i dotarliśmy
do naszego domku.
Poszłam jeszcze sobie zapalić.
Uczucie zadowolenia nie opuszczało mnie i chciałam zabrać go troszkę do
Królestwa.
Zapytałam sama siebie dlaczego ja cały czas nie moge tak tą radością
tryskać...dlaczego tylko czasami potrafię naprawdę żyć...śmiać się ...cieszyć
się..
W szarej rzeczywistości jestem taka.....nijaka a tu wystarczy taka bzdurka
żebym zaczęła oddychać pełną piersią.
Kiedy powróciłam z tarasu mąż układał się już do spania.
No to pora na ząbki i siusiu...a przy okazji trzeba było sprawdzic jak tam
młodziezy dyskoteka sie udała.
Do dzisiaj zastanawiam się czy gdybym wtedy nie poszła do łazienki (która
mieściła się przy kuchni) sprawy przybrały by inny obrót...
Czy gdybym... zamiast na balkon palić, poszła umyć te cholerne ząbeczki
dziesięć minut wcześniej...nie odmieniłabym tym samym biegu wydarzeń.
Znalazłam się w kuchni i stanęłam oko w oko z zaryczaną Martą, która
płakała jawnie nawet nie próbujac ukryć łez.
Rzuciłam pytające spojrzenie w stronę Pauli, która wzruszyła ramionami i
wzniosła oczy do nieba.
''O co chodzi tym razem?!''- westchnęłam w duchu, że długo moją radością
się nie nacieszyłam...
-A co tu się dzieje??? Stało się coś...?!-zadałam pytanie patrząc jak Marta
wyciera nos i oczy.
Moja radość wystraszyła się chyba tych łez bo nie został po niej nawet
maleńki ślad.
Cieżkie brzemię zaczęło ściskać mi serce....
Myślę sobie:''Boże słodki...czemu mnie to spotkało...czemu zaś mam patrzeć
na te łzy...
Jakaś dziwna do zidentyfikowania złość zaczęła rozlewać się w sercu.
Czym sobie zasłużyłam żeby przez to wszystko przechodzić..
Ja chce troszkę...normalności!
Z jednej strony dąsy.. z drugiej strony łzy - ja pośrodku ich i w dodatku
bez pomysłu aby temu zaradzić.
Czy za dobre serce muszę być tak ...karana.Owszem ...zgodziłam się wziąźć Pati koleżankę ale..nie zgodziłam się na ten cały ...cyrk!
To bylo ponad moje siły.
Nie umiałam się dogadać z tymi babami...i zaczęłam się irytować( i to
dosłownie).Nie takie miały to być wakacje...i nie taki odpoczynek!
Podniosłam ociupinkę głos pytając:
-Czy może mi ktoś łaskawie powiedzieć co się znowu stało?!
Paulina odpowiedziała po dłuższej chwili:
-Marta chciała wrócić do domu a wszyscy chcieli jeszcze zostać .. więc
przyszłyśmy z Kasią ją przyprowadzić.
-..i....???-zapytałam nie mogąc pojąć co to ma wspólnego z beczeniem
Marty.
-Jak Patrycja mnie potrzebowała to ja przy niej byłam a gdy ja jej
potrzebuję ...ma mnie w nosie.
Po co mnie zaprosiła jeżeli widzi tylko Marcina a mnie ...nie
zauważa..?!-pytała Marta a mnie darło sie coś w srodku:''..ale ty Marta
przystałaś na to zaproszenie do jasnej choinki..!!!''.
-Marta..bo ty też zdziwiasz i fochy robisz niepotrzebne!-powiedziała
Paulina na co Marta raptownie podniosła sie z krzesła i jak z procy wypruła z
apartamentu w ciemna noc...szlochając.
''Matko Boskaaaaa!!!'' zawyłam i rzuciłam do młodszej córki:
-Paula- leć biegiem za nią i spróbuj z nią pogadać a ja lecę pogadać z Pati
i z Marcinem bo tak dłużej być nie może.
Paulina wybiegła za Martą a ja szybkim krokiem na dół ..bo czułam, że moja
najstarsza ratolość jest u Marcina.
Spotkaliśmy się w połowie schodów.
-Słuchajcie...!
Marta beczy na ulicy!
Musimy jakoś tą sprawę rozwiązać bo w przeciwnym wypadku...wrócimy do domu
wcześniej niż zamierzaliśmy.
Usiadłam z nimi na schodach próbujac po raz setny zrozumieć co tu jest
grane..bo zaczęłam podejrzewać, że tu chodzi o coś wiecej niż....Pati..Miałam nadzieję, że Marcin może coś mi rozjaśni w tej materii ...
Toczą się dwie rozmowy jednocześnie:Paula gada z Martą a ja rozmawiam z
Marcinem i Pati.
Jeszcze tli się płomyczek nadzieji...jeszcze być może wszystko uda się
jakoś ...''naprostować''..
Ten płomyczek nadzieji gasi Słońce który własnie otwiera drzwi i mówi
podniesionym tonem :
-Pogieło cię na amen??? Po pierwszej w nocy a wy gdzieś łazicie???
Człowiek zasnąć nie może bo tylko drzwi sie to zamykają to otwierają.Normalne jesteście?????
Spojrzałam na niego ze złością, mysląc w duchu;'' jeszcze mi i ciebie do
szczęścia tu potrzeba!''.
Powstrzymałam sie jednak od ''odpysknięcia'' i nadajac swojemu glosowi w
miare spokojne brzmienie odzywam się do męża;
-Zaraz przyjdziemy...skończymy tylko rozmawiać.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to już tyle godzin...Czas mijał w
zawrotnym tempie.
Małżonek ''zawinął ogonem'' i burcząc coś pod nosem na temat
mojej...''normalności''..wycofał się z pola...bitwy.
-Dobrze ..Pati!.. mam nadzieję, że cokolwiek się zmieni w waszych relacjach
z Martą.Zawołaj resztę bab i za dziesięć minut chcę was widzieć wszystkie w
domu...ja idę do taty bo strasznie zły coś..-to mówiąc otwarłam drzwi na
korytarz najciszej jak potrafiłam.
Niemalże na palcach przeszłam korytarz żeby nie pobudzić sąsiadujących z
nami rodzinek.
Jak złodziej nacisnęłam klamkę do naszych drzwi aby nie narobić
hałasu.
Drzwi jednak się zacięły.Naparłam na nie ciałem próbując je popchnąć..bez
skutku.
No jeszcze tego trzeba..Nie dosyć, że mam tu taki galimatias ..to jeszcze
stoję jak durna przed drzwiami...nie mogąc wejść do mieszkania..
Lepiej być nie może...
Zaatakowałam nieposłuszne drzwi z większym rozmachem ale ..ramie tylko mnie
zabolało a drzwi ani drgnęły.''Do diabła cieżkiego!'' szepnełam coraz bardziej zła...''jakies złe moce sprzysięgly się na kupę czy co?!''.
Nagle....zdałam sobie sprawę, ze przecież nigdy wcześniej nie bylo z nimi
kłopotu.
Do tej pory działały bez zarzutu ...czemu więc teraz.......????Odpowiedź na to pytanie była tak prosta, że aż niewiarygodna...i kiedy do mnie dotarła...wściekłam się tak jak jeszcze nigdy do tej pory.
''Zagotowałam''...i gdyby nie to, że miałam na uwadze śpiących obok i nad
nami ..zapewne moja furia wyrawałaby je razem z zwiasami.
Powstrzymujac się od walnięcia w nie porządnie, zastukałam delikatnie:''puk
puk''.Żadnego odzewu ze środka..zastukałam juz glośniej..przecież nie bedziemy spać z babami na korytarzu...
Przystawiłam ucho do drzwi w nadzieji, że wyłapię nadchodzące kroczki męża..Nic ...cisza!
Nie słychać było żadnego szurania...żadnego odgłosu...
''Poumierali w tym domu czy co?!''-zaczęłam się już porządnie niecierpliwić i denerwować stojac tak z uchem przyklejonym do tych drzwi.
Ponowiłam pukanie mówiac półgłosem;''niech ja cię tylko dorwę!''.
Dziewczyny stanęły za mną pytając:
-Co się dzieje?!
-Też chciałabym wiedzieć! Drzwi są zamknięte!-złość przybrala na sile i
bardziej to... wycedziłam niż powiedziałam, resztkami sił powstrzymujac się od
ochoty by zacząć w nie walić z całych sił...dopóki się nie otworzą.
Spróbowałam dostrzec coś przez dziurke od klucza ale w dziurce był klucz i
...nic nie bylo widać.
Mordercze instynkty zawładneły resztką rozsądku.Było mi już wszystko jedno czy'' postawię wszystkich domowników na nogi'' czy też nie ...nie miałam zamiaru tułać sie z babami po sąsiadach aby przeczekać do rana...no bo wiedziałam, że kiedyś te cholerne drzwi muszą się otworzyć.
Odetchnęłam głeboko licząc do dziesięciu aby furia ustapiła.Kiedy wydawało mi się, że zaczęłam panować nad swoimi emocjami schyliłam się i szeptając do dziurki od klucza mówię:
-Radzę ci po dobroci ..albo otworzysz te drzwi albo zacznę w nie tak walić,
że cały Orebic się zleci.
Odpowiedziała mi znowu cisza w zwiazku z czym aby pokazać, że naprawdę nie
żartuję.. załomotałam w nie głośno, szarpiac za klamkę.
Jak jestem cierpliwym człowiekiem to w tym momencie wcale nie było tego
widać.Miałam serdecznie dość takiego traktowania...serdecznie dość takiego ...poniżenia...żeby stać jak ten głupek i prosic o coś ...o co w życiu nie powinnam prosić...Miarka się przebrała!
Jakim prawem i dlaczego????
Trzęsąc się z wściekłości kopnęłam lekko nieczułe drzwi dajac im ostatnią szansę, sycząc złowrogo:
-Jeżeli w tej chwili drzwi się nie otworzą zacznę się tak ''łupić'', że
usłyszy mnie każdy w obrębie kilometra i wiesz...jest mi wszystko jedno czy ktoś
wezwie policję czy nie ...mogą nas wszystkich nawet pozamykać..mam to w
nosie!.
Ostatnie słowa już wykrzyczałam bo przestałam nad soba panować.Wpadłam w
taką złość, że gdy tylko usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza rzuciłam sie na
małżonka jak wściekła kocica...nie drapiąc i nie gryząc ale..drąc się o wiele za
głośno niż powinnam.
Zacmienia jakiegos dostałam totalnego bo wystarczyło tylko wejść spokojnie
i ...nie wdając się w dyskusję ..udać do spania.Kiedy indziej tak bym zrobiła ale ten dzień ..był jakiś taki ...''przeklety'' ...
''Zaatakowany'' małżonek najpierw stanął jak wryty a potem...potem to juz bylo
tylko gorzej...
mater no to niezły mieliście kocioł w tym raju. Olisia
OdpowiedzUsuńNiezły thriller psychologiczny się zrobił. Wiem coś o beczących nastolatkach bo mam taką wrażliwą w domu .Mallgola
OdpowiedzUsuńno no nieżle,tylko dlaczego przerywasz w takim momencie,jakaś zemsta na nas [ mervik ]
OdpowiedzUsuńA już chciałam pogonić:)
OdpowiedzUsuńTeż byłam taką beczącą nastolatką... kiedyś wróciłam zalana łzami wieczorem, bo koleżanka, z którą się umówiłam, zaprosiła też swojego chłopaka. Rodzice nie wiedzieli, co się stało, że tak strasznie płaczę, myśleli pewnie, że ktoś zrobił mi krzywdę... teraz wstydzę się tych swoich napadów złości, płaczu... dobrze być już dorosłą...
OdpowiedzUsuńa tak w ogóle Twoja opowieść trzyma w napięciu, a tak opisujesz, że mam wszystko przed oczami...
Pozdrav,
Magda O.
Kasiu zlituj się ,PLEASE
OdpowiedzUsuńZamknij oczy i wyobraż sobie duży,nawet bardzo duży bukiet kwiatów [to ode mnie ] :}
To ja sie dolacze...
OdpowiedzUsuńNie dzwonie do Ciebie Kasienko,zebys czasu na pisanie wiecej miala...A tu takie .... lenistwo!
Chyba musze zadzwonic jednak i .... mocnych slow uzyc! ;)
Szykuj sie!!!!!!!
I czekam i czekam na dalszy ciąg. I zaglądam codziennie. Litości kobietko :) Olisia
OdpowiedzUsuńOlisia...zaglądaj!...powolutku zaczynam się ...''budzić''...:))))
UsuńKasiu........ Nie trzymaj swoich wielbicieli w niepewności!
OdpowiedzUsuńJa wiem co było dalej,a sama się doczekać nie mogę!
Bo jak czytam co piszesz,to jakbym film z wakacji oglądała!
Nie daj się prosić i daj jakiś ynak życia!
Oczywiście nie ynak tylko znak!
UsuńWszystkiemu winne przestawione litery!
Wrrrrrr.......
Zamykam oczy i...jestem w kwiaciarni:)(Merviku...dzieki)
OdpowiedzUsuńWiem, ze czekanie jest straszne ale kochani moi...nie byłam w stanie nijak ostatnio pisać:(
Odejście z forum odczułam bardzo boleśnie i dotkliwie..a do ''mojego dziecięcia'' za nic nie moge się przyzwyczaić.
(Gdybym mogła wrócić na forum ...wróciłabym w podskokach.)
Nie wiem ..może uzależniłam sie za bardzo..w każdym razie chciałabym Wam wszystkim podziękować, że jeszcze tu zagladacie..i że nie jestem tu sama.
Wiecie... mam ostatnio nie najlepszy okres w swoim życiu.
Z jednego doła wpadam w drugi.Co drugi dzień ''się pakuję'' co znaczy:
pytam się Nieba;'' Panie, czego mnie jeszcze tutaj na ziemi trzymasz?! po co?!''.
Ponoć można to ''podciagnąć'' pod depresję ale... u mnie jest to bardziej skomplikowane.
..bo ja chcę pisać a nie jestem w stanie:(
Moja praca doprowadza mnie do szału...wciąż tylko ona ...a ja ?!
Ja... nie mam sił na nocne pisanie bo juz niestety mózg mi wolniej pracuje..i przysypia.
Potrzebowałabym kilku dni wolnego ale...jak tu wziąźć wolne...kiedy kredyt trzeba spłacać i na taki luksus mnie nie stać.
Dosyć jednak juz tego biadolenia-pora zacząc działać czyli muszę wrócic do Piekła:)
Zaczynam więc..nastepną część..:)!
"chciałabym Wam wszystkim podziękować, że jeszcze tu zagladacie.."
UsuńKasiu, sporo osób przywędrowało tu za Tobą z forum, m.in. i ja. Jestem cichą i wierną czytelniczką Twojej wakacyjnej opowieści, niekoniecznie akcentującą swoją obecność wpisami. Myślę, że takich ukrytych "czytaczy" jest więcej, więc pisz dla nas! Zaglądam tu codziennie i czekam na cd.
I jeszcze takie osobiste spostrzeżenie - odkąd nie ma Cię na forum, jakoś tak tam i smutniej, i bardziej szaro, i mniej emocjonalnie, i ..... tak zasadniczo.
Kasiu, wyłaź z tego doła - podrzucam Ci drabinę - i pisz!
rbandula
Dzięki!
UsuńIde i idę..i dojść nie mogę:)))
..powolutku pnę się jednak po tej drabince..:)
...i próbuję pisać.
Wciąż jednak gdzieś w podświadomości tkwi przeświadczenie, że to nie tak...nie tak jakbym chciała i nie tak jak pisałam na samym początku.
Być może z czasem odnajdę dawną agapi(mam taką przynajmniej nadzieję).
Co do forum ..myślę, że jak najbardziej wniosłam tam troszkę emocji(tych lepciejszych i tych gorszych).
Na chwilę obecną nie sądzę żebym jeszcze kiedykolwiek odważyła się tak...''forumowo udzielać''.
Z chwilą napisania ostatniej części relacji mój blog zapewne bedzie''zdychał'' z niedożywienia ale póki co nie wybiegam tak daleko w przyszłość:))
Dokończę zatem te piekło-rajowe wspomnienia..a potem...nie wiem co ''będzie potem''..:)