piątek, 8 marca 2013

Piekło w Raju- część ósma

Głupawki dostalam od tego wina i ciągle tylko gębusia mi się śmiała.Tego jednak mi było trzeba...ludzi dookoła siebie, żebym wreszcie poczuła, że ..żyję.

Im bardziej mi było wesoło tym bardziej Słońce ''markotniał''.Wino jednak szumiało mi już w główce i podeszłam do tego..z pewna nutka obojetności i beztroski.
No bo przecież to nie moja wina, że małżonek nie cieszył się tak jak ja....
A może i moja..?! Powinnam sie głównie z nim bawić a ja...rozszalałam się na parkiecie podczas gdy on siedział przy stoliku.
Nie siedział jednak sam więc'' rozgrzeszyłam się'' szybciutko.
Kiedy po kolejnej przerwie muzyka znowu zabrzmiała Tomek pyta:

 -Kaśka..idziesz się bawić?!
-Tomek ja ledwo co ochłonełam a poza tym..jestem pełna obaw czy potrafiłbyś się ze mna ubawić..-powiedziałam uśmiechając się z zakłopotaniem bo dostrzegłam, że Slońce zrobił taką ..''niewyraźną'' minę.
Tomek mojemu mężowi się nie przypatrywał, więc i nie mógł zauważyc tego ..niezadowolenia ale ja tak.

 -Idziesz?!-ponowił pytanie a ja rozdarta..między chęcią sprawdzenia Tomkowych umiejętności tanecznych a ...moim małżonkiem odrzekłam:
-hmmmm....- równoczesnie myśląc:'' i chciałabym i boję się''.

 Moje ''hmmm'' Tomek opatrznie zrozumiał i zapewnil mnie, że:

-.... damy radę!

 Moje obawy wynikały z faktu, że Słońce może się zaś naburmuszyć i spędzę calutki następny dzień aby mu ''przeszło''.
Po chwili zastanowienia zwracam się do małżonka:

 -Kicia czy mogę pójść się zabawić z Tomkiem?!

 Popatrzył na mnie.Jego oczy mówiły ''wykluczone!'' ale usta rzuciły krótkie ''możesz''.
Powiedział to jednak tak dziwnie oschle, że zapytałam:
 
-Jesteś pewny?!-na co zas padło tylko króciutkie:
-Tak!

 Podniosłam się niepewnie bo wyrzuty sumienia , że może jednak ...nie powinnam, dały o sobie znać.
Z drugiej strony pomyślałam jednak, że przecież małżonek może poprosić do tańca Basię, Anię , Mariankę czy też Gosię...albo jakąkolwiek kobitkę.

Wyrzuty wlekłam za sobą aż do parkietu.

Z chwilą wejścia na okrągły podest do tańczenia sumienie przestało szeptać ''wredna żona'' i nogi wyrwały się do tańca.
Musiałam jednak uprzedzić trenera, że jeżeli zaczniemy sobie po nogach deptać to schodzimy z parkietu.
Zadarłam głowę do góry żeby dostrzec Tomka twarz bo wysoki chłop z niego..a ja wzrostu niskiego.

 -Tomek...jakby co...to złazimy,ok?!- zapytałam na co usłyszałam:
-Damy radę! Taniec nie jest moją ''najlepszą stroną''.

 Nie wiem czemu ale z chwila kiedy podałam mu dłoń wiedziałam, ze kłamał.Tylko ..po co..
Chyba tylko po to abym nie zwiała mu do stolika.
Zaczęliśmy się bawić a ja powiedziałam ze śmiechem:

-dobra ...to teraz w takim razie rewanż za ...biegi. Zobaczymy czy wytrzymasz moje tempo.

 Chciałam go delikatnie ukarać za to wprowadzenie w bład, że niby...słabo tańczy.
Kawałek był nie aż taki szybki...jak ja go tańczyłam.
Tańczenie z Tomkiem potraktowałam jako ...zawody -ktoś musi przegrać by wygrać mógł ...ktoś ( a tym ''ktosiem'' miałam być ja!)
Jakiś złośliwy chochlik sie we mnie odezwał...dodawając szybkości moim ruchom i kroczkom.
Pomyslałam sobie:''ciekawe ile Tomek wytrzyma''..bo akurat muzykantów wzięło na granie ''wściekłych polek''.
Zawody okazały się bardzo wyrównane.Tomek jakby mnie przejrzał...im szybciej ja tańczyłam - tym więcej on mnie kręcił.
Jedna piosenka ..druga ...trzecia...Sukienka oblepiła mi spocone z wysiłku ciało.Na plecach czułam jak spływają mi kropelki potu.
Dostawałam już ''biegowej'' zadyszki ale chęć zobaczenia Tomka ''na deskach'' dodawała mi skrzydeł. Tym bardziej, że widziałam iż i on już nieźle sie zmachał.

 -No to teraz UWAŻAJ!!!-zakrzyknął trener i zanim załapałam na co mam uważać poczułam, że.....fruwam.

 W pozycji poziomej zawisłam na ułamek sekundy na jego boku po czym wróciłam do pionu.
''O Bożeeee Tomeeek'' udarłam się i popatrzyłam na niego z niedowierzeniem w oczach...i lekkim przestrachem.
Wizja upadku wcale nie przypadła mi do gustu.

 -Spokojnie ..trzymam cię!-roześmiał się diabelsko i dodał z ognikami w oczach-masz dość?!

To była jawna prowokacja z jego strony..
Pomyślałam:
''No ale jeżeli myśli, że mnie tymi podrzutami ..czy też wyrzutami przystopuje to się grubo myli...''
Zresztą... nagle przypomniały mi się czasy kiedy nie takie taneczne figury wyczyniałam i przekornie powiedziałam:

 -Łał!...tylko żebyśmy gleby nie zaliczyli! Trzymaj mnie mocno ..ok?!

 Roześmiał się i zaś pofrunełam na jego drugi bok.
To , że obracał mnie koło siebie jak kukiełke...to jeszcze nic...ale, że mi nic nie ''szczeliło'' w kościach to ...cud.
Czułam sie tak jakbym zaś miała ''naście'' lat.

 -Tomcio... to teraz schodzimy do ..parteru!
-Co?-zapytał nie rozumiejac o jaki ''parter'' mi chodzi więc mówię;
-uginamy nóżki i..zniżamy się aż do ziemi!

 Bliżej podlogi był chyba Tomek bo mi mieśnie coś nie chciały się uelastycznić wystarczająco.
Po kolejnej akrobacji wysapałam z trudem łapiac oddech:

 -..litości Tomek...moje majtki....
-co???...nie masz?-zapytał zaskoczony.
-no co ty-obruszyłam się- ...oczywiście, że...mam...tylko teraz cała sala może je podziwiać.
Moja zbolała mina wprawiła go w wesołość i odparł:

-...no to spoko..
Poprawiłam sukieneczkę ściągając ją w dół jak najbardziej się dało.
Zapewne jeszcze kilka figur byśmy sobie poprzypominali ale Tomek nagle poważnieje i uśmiech znika z jego twarzy.

-Kaśka...-zaczyna niepewnie-wracamy do stolika!
-Ha! A widzisz..masz dość!-wykrzykuję triumfalnie i ''obrastam w piórka''.

 Tomek jednak odpowiada:

 - Wcale nie mam dość ale od naszego stolika sypią się gromy i błyskawice!

 W pierwszym momencie zdziwiłam sie niepomiernie :''Idzie Burza ???''
Po chwili jednak załapałam o jakie gromy może chodzić.Nie wiedziałam tylko z czyjej strony -Slońca czy Beatki...

-Chodź!-rzuca rozkaz Tomek i trzymając mnie za ręke pociąga za sobą.

 Im mniejszy dystans dzielił mnie od stolika tym bardziej rozumiałam skąd ten pośpiech.
Tomek szepnął tylko:
-Twój chłop jest zazdrosny!

Skwitowałam to lekko;

-..e tam! Chyba ci sie zdaje...czasem chciałabym żeby był...ale ...
-Kaśka!...-przerywa mi Tomek -uwierz mi , że jest!

 Nie za bardzo jednak chciałam uwierzyć i dopiero jak usiadłam przy stoliku i zobaczyłam ten... męża wzrok, przyznałam trenerowi rację.
Tylko jakoś nie chciało mi sie w głowie pomieścić: ''dlaczego''..przecież to tylko ..głupi taniec!

Slońce był ..zły.

Jego marsowa mina zdusiła ociupinke moją wesołość...a coś w srodku mi jeknęlo i zawyło...:''masz babo placek...!''



cdn niebawem czyli ...w nocy:)



3 komentarze:

  1. ubawiłam sie......jakbym swojego widziała.....hihihi

    OdpowiedzUsuń
  2. ojjjjjjjjjj takie tańce z obcym facetem przy mężu, to prowokacja do awantury

    OdpowiedzUsuń
  3. no i czekam na dalsze.fajnie się czyta. Olisia.

    OdpowiedzUsuń