Biedroneczka
Z czasów
dzieciństwa i dorastania pamiętam tylko te ważniejsze wydarzenia , ważniejsze z
mojego punktu widzenia, bo ..dla kogoś
stojacego z boku mogą wyglądać na takie ‘’pierdoły’’-
niewarte zaszufladkowania w przepastnej
szafie pamieci.
Zapewniam Was, że z pozoru mało istotna biedronka może jak
najbardziej ‘’ wryć się w pamięć‘’.Niby takie maleństwo...taki malutki robaczek
a odegrać może tak dużą rolę ..
Zaczęło się od
znalezienia pierwszej ‘’bożej krówki’’ podczas zabawy w ‘’chowanego’’.
Schowałam się
siostrze(która ‘’szukała’’) za wielgachnym krzaczkiem.Tak przyczajona i prawie
cały czas na wdechu poczułam, ze coś po mnie pełznie.Oczywiscie rozdarłam się ’’
ratunku’’ i siostra bardzo szybko ustaliła moja lokalizacje i wrzasneła
triumfująco: ’’raz, dwa ,trzy Kaśka!’’.’’Zaklepała ‘’ mnie jako pierwszą więc
po znalezieniu pozostałych dzieci..to ja miałam być ‘’szukajacym’’.
-..się nie
liczy!-odwrzasnęłam gramoląc się z kolan..znaczy
próbując przybrać pozycję pionową.-zaklepałam
cię!-wykrzykneła uradowana siostra dodając:
- i ty teraz
szukasz!
-Nigdy byś mnie
nie znalazła gdyby coś po mnie nie lazło.Usłyszałaś gdzie jestem kiedy
krzyknęłam!
Odparłam, próbując wybronić się z zaklepania. Siostrzyczka
ucieszona niezmiernie, że mnie tak szybciutko pokonała
za nic w świecie nie chciała uwierzyć w
coś co po mnie miało pełznąć.Po raz pierwszy wtenczas poczułam smak słowa ‘’niesprawiedliwość’’. Jakoś od
maleńkości wpajano nam, że
sprawiedliwość to bardzo ważna rzecz...więc mówię do siostry:
-Zobaczysz....pójdziesz
do piekła za to, że mi nie wierzysz!To
niesprawiedliwe!
Troszeczkę to ‘’piekło’’ dało jej do myślenia bo już mniej
pewna siebie zapytała:
-No to gdzie masz
to...co lazło???
-Nie
wiem...-odrzekłam zgodnie z prawdą bo już żadnego intruza na sobie nie czułam.
Siostrzyczka
popatrzyła na mnie kpiąco a mnie przeszła całkiem ochota do dalszej zabawy .Skupiłam
sie na przeczesywaniu okolic krzaczka..no bo przecież to ..’’cosik’’ musiało
gdzieś być.
Nie znalazłam
jednak nawet mrówki więc niepocieszona wróciłam do domu.Zresztą..Trzeba było wracać bo mama rozdarła sie na całą wieś: ‘’obiad’’ i wszelkie marudzenie mogło skutkować w przyszłości tym, ze następnym razem musiałybyśmy ją długo prosić aby wyjść ‘’na pole’’.
W moich stronach ( skad pochodzę) ‘’wyjść na pole’’ znaczyło to samo co wyjść na podwórko pobawić się z dzieciakami z sąsiedztwa.
Uwielbiałysmy to nasze..wychodzenie na pole. Zawsze miałyśmy tyle ciekawych zabaw, że traciłyśmy poczucie czasu.
(Dzisiaj, mając już te lat czterdzieści, też tracę to poczucie tyle, że nie na polu a przy komputerze.)
Kiedy zaczynam pisać czas sie zatrzymuje.Mija godzina, dwie ,trzy...czasem i cztery a ja z niedowierzaniem lukam na zegarek mysląc:’’Matko złota...toż już tyle godzin?!’’.
Nie odbiegajmy
jednak od ‘’bożej krówki’’ za bardzo bo
ją całkiem ‘’zgubimy’’.A biedroneczka?!
Ona przyszła ze
mna do domu..pewnie też glodna była.Wypatrzyła ją mama na moim ‘’ końskim ogonie’’.Wtedy
włosiska to ja miałam jak z niejednej reklamy.Gruby ‘’kucyk’’ sterczał dumnie
na samym czubku głowy.
Będąc dzieckiem, było mi wszystko jedno jak mnie mama czesze
ale dorastając (czyli stając się młoda damą )zaczełam tego
uczesania nie znosić.Chciałam mieć czarne loki a miałam kudły proste jak drut.Teraz na ‘’stare lata’’ mi się kręcić zaczeły...(co wcale mnie nie cieszy)..a wtedy ile to człowiek się musiał nakombinować z ..’’włoszkami’’ żeby wygladać zjawiskowo(to jednak sporo później po ‘’biedronce’’).
Byłam mamusi tak
niezmiernie wdzięczna, że zapiszczałam z radości.Porwałam moją krówkę i jak
mogłam najszybciej postanowiłam ją
uwolnić z niewoli.Mój honor został uratowany.
Siostra pobiegła
ze mną ale to ja miałam na ręce...bo to była moja i tylko moja.Miała mi przynieść szczęście:)Nie można jej było jednak tak puścić w świat! O co to nie! Musowo trzeba było wyrecytować :
’' Biedroneczko, biedroneczko
Leć do nieba
Przynieś mi kawałek chleba!’’
Wszystko dobrze jak trafiło sie na.. w miarę ‘’rozumną ‘’
biedronkę.Gorzej kiedy biedronka za nic w świecie nie chciała po ten chleb
polecieć a tylko łaziła po ręce i łaziła..
Ta akurat okazała
się nad wyraz ‘’kumata’’ bo ledwo przebrzmiały pierwsze słowa naszej
recytowanki, już jej nie było.
Pomyśleliscie
zapewne, że nie policzyłyśmy
kropek..ależ nic bardziej mylnego.Policzyłyśmy jak stara była...ale niestety tego
to ja już dzisiaj nie pamiętam(zapewne była to siedmiokropka)...bo tych bylo u
nas najwięcej.
Muszę tu wrócić
do recytacji.Już nie pisze z jakim namaszczeniem to deklamowałyśmy ..i jak głośno, bo to zapewne mozecie sobie wyobrazić.Chciałam troszke przybliżyć symboliczne znaczenie ‘’bożej krówki’’.
Moi rodzice
przekazywali nam różne takie hmm..wierzenia ludowe..( niekoniecznie z nadzieją,
że bedziemy w nie wierzyc ale raczej po to by uczynić zadość tradycji) ... cdn
No coż, ja takie "pole" miałam tylko wtedy, gdy wyjeżdżałam do dziadków.....
OdpowiedzUsuń:)
a ja musiałam się odzwyczaić tak mówić bo ludzi w bład wprowadzałam..:)
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=hfQNGtR2b0U
OdpowiedzUsuń:)
B.
chyba to znam:)
Usuńskąd żeś Ty to wywlekła...?!:)))
Usuń:)...B.już wie:)
OdpowiedzUsuńWitaj :) to będę stałą czytelniczką. Olisia
OdpowiedzUsuńWitaj Olisia:)
Usuń