wtorek, 5 marca 2013


Biedroneczka

 

Z czasów dzieciństwa i dorastania pamiętam tylko te ważniejsze wydarzenia , ważniejsze z mojego punktu widzenia, bo  ..dla kogoś stojacego  z boku mogą wyglądać na takie ‘’pierdoły’’-  niewarte zaszufladkowania w przepastnej szafie pamieci.

Zapewniam Was,  że z pozoru mało istotna biedronka może jak najbardziej ‘’ wryć się w pamięć‘’.Niby takie maleństwo...taki malutki robaczek a odegrać może tak dużą rolę ..
Zaczęło się od znalezienia pierwszej ‘’bożej krówki’’ podczas zabawy   w  ‘’chowanego’’.

Schowałam się siostrze(która ‘’szukała’’) za wielgachnym krzaczkiem.Tak przyczajona i prawie cały czas na wdechu poczułam, ze coś po mnie pełznie.Oczywiscie rozdarłam się ’’ ratunku’’ i siostra bardzo szybko ustaliła moja lokalizacje i wrzasneła triumfująco: ’’raz, dwa ,trzy Kaśka!’’.’’Zaklepała ‘’ mnie jako pierwszą więc po znalezieniu pozostałych dzieci..to ja miałam być ‘’szukajacym’’.

-..się nie liczy!-odwrzasnęłam gramoląc się  z kolan..znaczy próbując przybrać pozycję pionową.-zaklepałam cię!-wykrzykneła uradowana siostra dodając:
- i ty teraz szukasz!
-Nigdy byś mnie nie znalazła gdyby coś po mnie nie lazło.Usłyszałaś gdzie jestem kiedy krzyknęłam!

Odparłam,  próbując wybronić się z zaklepania. Siostrzyczka  ucieszona  niezmiernie, że mnie tak szybciutko pokonała za nic w świecie nie chciała uwierzyć  w coś co po mnie miało pełznąć.Po raz pierwszy  wtenczas poczułam smak słowa  ‘’niesprawiedliwość’’. Jakoś od maleńkości  wpajano nam, że sprawiedliwość to bardzo ważna rzecz...więc  mówię do siostry:

-Zobaczysz....pójdziesz do piekła za  to, że mi nie wierzysz!To niesprawiedliwe!

Troszeczkę to  ‘’piekło’’ dało jej do myślenia bo już mniej pewna siebie zapytała:

-No to gdzie masz to...co lazło???
-Nie wiem...-odrzekłam zgodnie z prawdą bo już żadnego intruza na sobie nie czułam.

 

Siostrzyczka popatrzyła na mnie kpiąco a mnie przeszła całkiem ochota do dalszej zabawy .Skupiłam sie na przeczesywaniu okolic krzaczka..no bo przecież to ..’’cosik’’ musiało gdzieś być.
Nie znalazłam jednak  nawet mrówki  więc niepocieszona wróciłam do domu.
Zresztą..Trzeba było wracać bo mama rozdarła sie na całą wieś: ‘’obiad’’ i wszelkie marudzenie  mogło  skutkować w przyszłości tym, ze następnym razem musiałybyśmy ją długo prosić aby wyjść ‘’na pole’’.
W moich stronach ( skad pochodzę) ‘’wyjść  na pole’’ znaczyło to samo co wyjść na podwórko pobawić się z dzieciakami z sąsiedztwa.
Uwielbiałysmy to nasze..wychodzenie na pole.  Zawsze miałyśmy tyle ciekawych zabaw, że traciłyśmy poczucie czasu.
(Dzisiaj,  mając już te lat czterdzieści, też tracę to poczucie tyle, że nie na polu a przy komputerze.)
Kiedy zaczynam pisać czas sie zatrzymuje.Mija godzina, dwie ,trzy...czasem i  cztery  a ja z niedowierzaniem lukam na zegarek mysląc:’’Matko złota...toż już tyle godzin?!’’.

Nie odbiegajmy jednak od ‘’bożej krówki’’  za bardzo bo ją całkiem ‘’zgubimy’’.A biedroneczka?!

Ona przyszła ze mna do domu..pewnie też glodna była.Wypatrzyła ją mama na moim ‘’ końskim ogonie’’.Wtedy włosiska to ja miałam jak z niejednej reklamy.Gruby ‘’kucyk’’ sterczał dumnie na samym czubku głowy.
Będąc dzieckiem,  było mi wszystko jedno jak mnie mama czesze ale  dorastając  (czyli stając się młoda damą )zaczełam tego uczesania nie znosić.
Chciałam mieć czarne loki a miałam kudły proste jak drut.Teraz na ‘’stare lata’’ mi się kręcić zaczeły...(co wcale mnie  nie cieszy)..a wtedy ile to człowiek się musiał nakombinować  z ..’’włoszkami’’ żeby wygladać  zjawiskowo(to jednak sporo później  po ‘’biedronce’’).

Byłam mamusi tak niezmiernie wdzięczna, że zapiszczałam z radości.Porwałam moją krówkę i jak mogłam najszybciej postanowiłam ją  uwolnić z niewoli.Mój  honor  został uratowany.
Siostra pobiegła ze mną ale to ja miałam na ręce...bo to była moja i tylko moja.Miała mi przynieść szczęście:)
Nie można jej  było jednak tak puścić w świat! O co to nie! Musowo trzeba było wyrecytować :
’' Biedroneczko, biedroneczko
Leć do nieba
Przynieś mi kawałek chleba!’’

Wszystko dobrze  jak trafiło sie na.. w miarę ‘’rozumną ‘’ biedronkę.Gorzej kiedy biedronka za nic w świecie nie chciała po ten chleb polecieć a tylko łaziła po ręce i łaziła..
Ta akurat okazała się nad wyraz ‘’kumata’’ bo ledwo przebrzmiały pierwsze słowa naszej recytowanki, już jej nie było.

Pomyśleliscie zapewne, że  nie policzyłyśmy kropek..ależ nic bardziej mylnego.Policzyłyśmy jak stara była...ale niestety tego to ja już dzisiaj nie pamiętam(zapewne była to siedmiokropka)...bo tych bylo u nas najwięcej.
Muszę tu wrócić do recytacji.
Już nie pisze z jakim namaszczeniem to deklamowałyśmy ..i jak głośno,  bo to zapewne mozecie sobie wyobrazić.Chciałam troszke przybliżyć symboliczne znaczenie ‘’bożej krówki’’.

Moi rodzice przekazywali nam różne takie hmm..wierzenia ludowe..( niekoniecznie z nadzieją, że bedziemy w nie wierzyc ale raczej po to by uczynić zadość tradycji) ...        cdn

 

 


















 










8 komentarzy:

  1. No coż, ja takie "pole" miałam tylko wtedy, gdy wyjeżdżałam do dziadków.....
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja musiałam się odzwyczaić tak mówić bo ludzi w bład wprowadzałam..:)

      Usuń
  2. http://www.youtube.com/watch?v=hfQNGtR2b0U

    :)

    B.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj :) to będę stałą czytelniczką. Olisia

    OdpowiedzUsuń