Miałam już serdecznie dość i jedyna rzecz jaka mi się marzyła to ..świety
spokój. A że spokój nie był mi najwidoczniej w Orebicu pisany więc...jedynym
sensownym rozwiązaniem było spakowanie manatków i wrócenie do domu.
Właściwie..to nie wyobrażałam sobie tego powrotu ale tak samo nie wyobrażałam
sobie dalszego pobytu w tym Piekle. Sprawy zaszły za daleko.
Co innego zwykła
sprzeczka czy kłótnia( która niczym takim nowym nie jest) a co innego
...szarpanina z poteżną dawką złości i gniewu, który miał niszczycielską siłę.
Poczułam niesmak do samej siebie wszak nie zapanowałam nad nim ..Malo tego-ja
pozwoliłam aby rozlał się w moim sercu zatruwając moja ''janielską'' duszę.
Demon
ciemności zacierał ręce z uciechy, że tak łatwo mu przyszło zdeptanie mojego
poczucia własnej godności...i miłości, w którą zawsze tak wierzyłam...i którą
zawsze stawiałam ponad wszystko inne.Co pozostało z tej mojej miłości jeżeli
potrafiłam sie tak..''zapomnieć''?!
Przyszła mi na myśl piosenka ..''Niepokonani''..która zaczęła mi śpiewać w
skołatanym serduszku..
''(..) Gdy nie można mocą żadną
Wykrzyczanych cofnąć słów
Czy w milczeniu białych haniebnych flag
Zejść z barykady
Czy podobnym być do skały
Posypując solą ból
Jak posąg pychy samotnie stać(..)''
Wykrzyczanych cofnąć słów
Czy w milczeniu białych haniebnych flag
Zejść z barykady
Czy podobnym być do skały
Posypując solą ból
Jak posąg pychy samotnie stać(..)''
Chciałam wymazać z pamięci te ''wykrzyczane słowa'' ale nie udało
się.
Wciąż gdzieś na dnie serca odbijały się niczym echo i powracały do głowy...
a glowa myślała tylko o ..''białej fladze''.Nie miałam w tamtym momencie nic ze
skały(a jeżeli miałam, to chyba z takiej...wapiennej-kruchej i wrażliwej na
działanie różnych destrukcyjnych czynników ).
Najlepszym rozwiązaniem ( o ile można było mówić o ..jakimś lepszym i
gorszym rozwiazaniu problemu) była ...ucieczka od niego.
Zdawało mi się, że cokolwiek nie wybierzemy będzie..''do kitu''.
Powrót do pracy wcześniej niż zamierzałam napawał mnie
wręcz..obrzydzeniem.Słabo mi się robiło na samą myśl, że ''zgnieciona i
niewypoczęta'' będę musiała zaś rzucić się w ten ..'' pracowity
kierat''.Zdołowana i wyzuta z pozytywnej energii stanę się oto łatwym kąskiem
dla wszelkich ''dołów i dołeczków''(delikatnie mówiąc...bo byłam pewna, że
''deprecha'' zeżre mnie żywcem jak nic).
Z takimi oto myślami wkroczyłam do pokoju bab oznajmiając beznamietnym
tonem:
-Dziewczyny..proszę pakować walizki , wracamy do domu!
-Cooooo????-Paula wytrzeszczyła oczy szukając w moich sensu tego co
usłyszała.
Pati również ''wpiła'' swój wzrok w moją twarz a usta zaczęły jej
niebezpiecznie drgać.Była to oznaka, ze siła powstrzymuje sie od płaczu.
- Rano wyjeżdżamy więc spakujcie się żebyście mogły troszke dłuzej
pospać!-odpowiedziałam mając wrażenie, że baby patrzą na mnie jak na...potwora.
-...ale mamusiu...czemu???-rozszlochała się Paula na głos.Jej płacz
poruszył mnie do głębi i zachwiał poczucie konieczności tegoż kroku.
-Koniec wakacji!-odrzekłam i dodałam-no już! brać mi się za walizki.
-Mamo...proszę cię..!!!-zaczęła płakac Pati a łzy jak grochy zaczęły
spływać po jej policzkach.
-Mamusiu....?!-jęknęła znowu Paulina a spazmatyczne łkanie nie pozwoliło
jej dokończyć.
Rozumiałam ich ból ..ich rozczarowanie i ...rozpacz.Zaczęłam odczuwać to
samo.Głos ''uwiązł mi w gardle''.Chciałam też się rozpłakać ale ...nie
potrafiłam.Nie tym razem.Rezygnacja zawdzieczała w moim głosie kiedy odezwałam
się po dłuższej chwili:
-Nie potrafiłyście się dogadać..to jest koszmar a nie
..wakacje..wyjeżdżamy.
Paula rozdzierająco zaszlochała;
-Mamusiu...przekonaj tatę zebyśmy nie wyjeżdżali...proszę...
-Córcia...ja też chcę już jechać... to nie tylko taty decyzja!-uświadamiam
Pauli, że jest to obopólna decyzja i przybieram srogi ton.
Tylko w ten sposób
zapobiec mogę dalszym prośbom o ...zostanie.
Jak na jeden wieczór za dużo już tych ''wrażeń''.Marzę tylko o tym żeby
położyc się spać.
Baby widząc , że moja twarz jest wyzuta z wszelakich uczuć, szlochajac
głośno, zaczynają wyciagać rzeczy z szafy, układając w walizkach.
Mam wrażenie, że oto znalazłam się w jakimś świecie stanu przejściowego
czyli ..w Czyścu...bo odczuwam dziwne..''zawieszenie'' między Piekłem a
Niebem.Ulga, że oto koszmar dobiegnie końca jest przyćmiana przez poczucie winy,
iż zabieram swoim dzieciom osiem dni wakacji tylko dlatego, że nie jestem w
stanie tolerować dłużej Marty łez.
Jęki ,lament i zawodzenie jak nic kojarzą mi się z tułającymi duszami,które
wołaja o litość.Niezachwianie jednak wierzę, że ''nie ma innej opcji'' jak tylko
powrót.
-Ale czemu???-nie daje za wygraną młodsza córka-czemu wyjeżdżamy???
-Bo nie potraficie sie dogadać..-odpowiadam i zerkam na najmłodsze dziecko,
które właśnie się przebudziło .Dawid siada na łóżku pytając:
-Czemu dziewczyny płaczą?!
-Ciiii!...Śpij sobie...to nic...-mówię mając nadzieję, że posłucha i nie
dołączy do grona wyjacych dusz bo..to dopiero byłby ..koszmar.
Układam go do spania, przykrywając prześcieradłem i głaszczac jego długaśna
czuprynkę.Dawid na szczescie na powrót zasypia.
-Baby..przestańcie beczeć bo budzicie Dziorka!-rozkazuję niemalże.
Szloch nie ustaje.Pakują się z ociąganiem jakby w nadzieji, że zwlekaniem
zmiękczą moje serce.
Serce rozrywa mi się na kawałeczki.Zdaję sobie sprawę, że baby ''cierpią''
ale nie widzę innego rozwiazania.
Jedynie Marta nie płacze.Spakowała się tak błyskawicznie, że gdyby ktos
zorganizował konkurs na jak najszybsze pakowanie zapewne wygrałaby
bezapelacyjnie.
Wycofuję się po cichu. Smutno mi przeraźliwie kiedy muszę jeszcze
powiedzieć Danielowi.
-Danielu..wyjezdzamy rano.Twoja walizka jest w połowie spakowana..resztę
wrzucimy jutro.
-Musimy?!-pyta dziecko tak smutnym głosem, ze mam ochotę zawyć z
rozpaczy.Zamiast jednak to zrobić rzucam tylko :
-Tak!
Daniel odwraca się twarzą do ściany i ..po ruchach jego pleców widzę, że
płacze.Jak przystalo jednak na meżczyznę wstydzi się ich okazać.
Płacz Daniela parzy i rani...Taki cichutki i bezgłosny jest gorszy niż
wszystkie najgłośniejsze.
Szkoda mi moich pociech...cóż jednak moge wiecej zrobić...?!
Udaje się do pokoju z ciężkim sercem i mówię półgłosem do samej
siebie;
-a niech to szlag trafi!
Jezeli miałam nadzieję, że zasne to bylam w wielkim błędzie.
Dziewczyny łkały zawodząc i nie dało sie oka zmrużyć.Dopiero po czwartej
próbie uciszenia, za ścianą u bab zapanowała jako taka cisza.
A zapanowała tylko dlatego , że zagroziłam iż jak sie nie uspokoją to
wyjedziemy..choćby zaraz...no bo i tak spać sie w takich warunkach nie da.
Cztery razy jednak ''kursowałam w te i we wte'' zanim sama mogłam głowie
dac odpocząć.
Walizki spakowałam i połozyłam pod łóżkiem.Jutro zostało mi tylko
pozbieranie rzeczy z łazienki i z tarasu.
Siódma godzina wydawała sie nieralna więc przypuszczałam, że wyjedziemy
gdzies koło dziewiatej.
Uzgodnilismy ze Słońcem, że jak pójdziemy sie pożegnać..musimy wszystkich
uroczyście przeprosić za te nocne ''scysje'' .
Sen w końcu zmorzył nas po około dwóch godzinach..ale ani małzonek ani ja
nie spalismy tej nocy dobrze.
Co przyniósł poranek..?!
Cóż ..sprawy przybrały jeszcze dziwaczniejszy obrót...
Kasia Ty to umiesz trzymać w napięciu. No pisz dalej kobieto. Olisia
OdpowiedzUsuń'a po nocy przychodzi dzień, a po burzy słońce...'
Oj z tym ...słońcem Olisia to jest...różnie..:)
UsuńTrzymam w napieciu niezamierzenia bo piszę bardzo powoli..i trzy godziny schodzi mi napisanie jednego odcineczka...
I co dalej??? Pewnie jednak zostaliście, no bo jak to skracać urlop w Cro!!! Pozdrawiam mallgola .
OdpowiedzUsuńPs. Nie udało mi się wynegocjować z małżonkiem urlopu w Cro po raz szósty ale lecimy za to na Sycylię!!
Pięć razy w Cro...to bardzo imponująca cyferka ..Ja doszłam do ..trójki:)))
UsuńA Sycylia...myślę, że nie będziecie żalować bo podobno jest tam ..pięknie!
Czy zostaliśmy...?!:)))Powiem tylko , że jeszcze trochę pisania przed nami...
Kasiu jakiś facet o awatarze lord 79
OdpowiedzUsuńchce namiary na twojego bloga , a ja gościa nie znam
i pierwy raz słyszę o nim
odpisz [mervik]
..czyżby FUX na kawkę chciał wpaść...?!:)
Usuńa może Zebik chce mnie jednak..''przygarnąć''..?!
Daj Lordowi zatem adres bloga Merviku:)
Tutaj mam większe pole manewru bo lisków mogę wywalić...ale tak naprawde to nie sądzę, żeby którykolwiek tu zawitał...:)
Do mnie też pisał - zlałam gościa :)
Usuń[EithelAmarth]
Kasiu i co z dalszym ciągiem
OdpowiedzUsuńzaglądam tu parę razy dziennie :)
najpierw Twój blog potem cro ;)
Z tym ''ciągiem'' to...kiepskawo..
UsuńTeraz zaczęłam następna część ale idzie mi ...wolno.
Czasu na moje ''dziecię'' coraz mniej bo ..
auto mi sie zpsuło i rower musiałam odkurzyć.
Zakwasów mnie to nabawiło i całe ciało mi ''krwawi''.
Bieganie z Tomkiem to pryszcz w porównaniu z ...jazdą na rowerze.Juz nawet nie powiem Wam co mnie boli ...bo chyba...wszystko!:)))
...a zeby było ''piękniej''-''flu'' mnie dopadła i jestem chora.
jednak Swięta tuż tuż..więc muszę moje ''dzieciątko'' podtuczyc co nie co :))))