czwartek, 11 kwietnia 2013

Ciąg dalszy...:)

Wracając z ''dołu'' cały czas myślałam nad tym co mówiła Ania.

Właściwie nurtowała mnie jedna myśl-czego ja chcę?...co dla mnie byłoby najlepsze?!Próbując wskrzesić w sobie egoizm...dotarłam do naszej sypialni.Zastanawiajace było to, że wtedy nie czułam nic.Wyzuta z wszelkich emocji chłodno kalkulowałam, emocje mnie opuściły I co za tym idzie przypominałam jakąś lalkę o szklanych oczach.Takie zachowanie było do mnie niepodobne.''Programowałam ''swoje myślenie niczym bezduszna maszyna..jak robot nie umiejący czuć.

Zostać czy wrócić-oto jest pytanie.

Nie chciałam męza ''naciskać''.Nie miałam zamiaru go przekonywać do pozostania z obawy aby później ''mi się nie dostało''(gdy znowu ''skoczymy sobie do gardeł'').Jakas też dziwna duma nie pozwoliła na ten krok...choć...

Ludziłam się, że może zdecyduje aby jednak spróbować jakoś ''przetrwać''.Wiecie...mnie najbardziej w powrocie przerażalo to, ze będę musiała wrócić wcześniej do pracy.Oczami wyobraźni widziałam już te dni...jeden domek, drugi, trzeci..zaś gonitwa zaś bieg I....zaś to sprzątanie...

Wizja tegoż właśnie skutecznie odsuwała chęć powrotu.

Wyszło mi w myslach, że ja jednak chciałabym jeszcze w Orebicu zostać (pomimo, że przecież i ta opcja optymizmem nie napawała no bo wciąż czułam do małżonka ...żal.On zapewne też bo nasze wzajemne stosunki ,choc w pełni poprawne były jakieś takie...chłodno-zimne).Nie potrafiliśmy sobie wybaczyć .. zapomnieć.On próbował , ja próbowałam ale wciąż miedzy nami była jakś ściana..jakis mur.

Nie byłam gotowa by go zburzyć..zresztą jedyne narzędzie, którym mogłam to uczynić poszło sobie precz.Nie czułam miłości a tylko ona potrafiłaby rozwalić tą dzielącą nas niewidzialną ścianę.

Obojetnośc jest chyba najgorszym z możliwych uczuć dla mnie.Zawsze w parze z nią chodzi apatia a za nimi ,niczym cień, wlecze się przygnębienie.

 

Taki stan wcale konstruktywnie na mnie nie działał a wręcz przeciwnie-był powodem potężnego ''doła''.

Słowa nie sa w stanie opisać tamtej ...beznadziejności.

Zaparliśmy się jak dzikie osły I obydwoje ze Słońcem nie umieliśmy się przemóc by przywlec miłość-zdrajczynie i uciekinierkę -za fraki do naszych serc.

To jakaś dziecinna duma i niepojęta nieugiętość spowodowała, że z kochających się przecież ludzi staliśmy się dla siebie...obcy .

 

Usiedliśmy koło siebie w bezpiecznej odleglości.Chwilę przyglądaliśmy się sobie w milczeniu.Stwierdziłam, ze chyba muszę zacząć rozmowę bo będziemy tak do Bozego Narodzenia się sobie przyglądać.

 

-..I co myślisz Kicia?!

-Nie wiem...!-odparł z wachaniem małżonek.

Jego odpowiedź troszeczkę mnie zdeprymowała więc spytałam tylko:

-..no ale jak to ...''nie wiesz''?!

-Zwyczajnie...nie wiem!

 

No tośmy sobie podyskutowali...

Utkwiłam spojrzenie w jego oczach próbując odgadnąć co też mu może ''chodzić po głowie''..ale nic ''chodzącego'' nie wypatrzyłam.

Jego wzrok nie mówił nic a nic..jedynie ton jego głosu był jakis taki smutno-zrezygnowany.

Musiałam mu dać troszkę czasu aby się zastanowił ale ..jakos cierpliwość mnie opuscila bo wypaliłam:

 

-Na litość boską...byś powiedział czy chcesz faktycznie wracać...czy może zostać..?!

-..a jak sobie wyobrażasz dalsze wakacje???!!!-podniesionym tonem zapytał Słońce a tym razem ja odparłam matowym głosem:

-..nie wiem!

 

Nie wyobrazałam sobie i szczerze powiedziawszy nie chciałam sobie wyobrażać! Pomyślałam, że trzeba ''zdać się na los''.Będzie co będzie ...albo nic nie będzie..

 

Z ust małżonka pada zdanie, które mnie tak zaskakuje iz zapominam co chciałam wlasnie powiedzieć.

 

-Nie wiem czy jestem w stanie z toba dalej być..Pożycie z tobą staje się coraz trudniejsze.. lepiej będzie jak się rozstaniemy....-obwieszcza mi Słońce.

 

Otwarłam buzie ze zdziwienia chcąc cos powiedzieć ale nie bylam w stanie wydobyc z siebie głosu.Zaskoczył mnie tym tak bardzo, ze dłuzszą chwilę mnie''przytkało''.Tylko w głowie myśli nie nadarzały i nakładały się jedna na drugą..

''Rozwód...????''-chuczało mi w łepetynie niedowierzanie pomieszane z ogromnym zdziwieniem.Potem pomyslałam sobie, że przeciez już to ''przerabialiśmy'' w Tucepi ..

Popatrzyłam na Słońce myśląc ze może to jakis głupi ..żart..Jego mina nie zostawiała złudzeń.

Skoro tak sprawy się potoczyły.. musiałam przyjąć do wiadomości, że Słońce juz nie chce ze mną być.Jezeli nie chce znaczy, że juz mnie nie kocha...a skoro mnie nie kocha...znaczy....lepiej będzie jak sie rozejdziemy.

To było proste i logiczne...tylko ..skąd w takim razie ten nadciągający smutek?!

Poczucie ogromnego smutku nadciągało niczym wielki, spieniony bałwan...jak wielka potężna fala mająca kilka metrów.

Wiedziałam, ze ta fala nie może mnie dosięgnąć...nie może mnie zatopić bo inaczej...nie bedę w stanie nawet pomyśleć...

Utopiłabym się w takiej fali jak nic(to pewne!) a wtedy rozwód to byłaby tylko ..formalność.

W sumie to nie wiedziałam czy chcę cokolwiek ''działać'' aby ''dni rozwodowe '' oddalić...ale szkoda mi było tak przekreślić tych dziewietnastu lat...tym bardziej, że rok temu tyle łez w tucepi wylałam...I co?!...miałyby te lzy tak na marno ...cieknąć..?!

 

-Dobra Kicia!...skoro tak..to nie bedę cie unieszczęśliwiać sobą ale.....będziemy rozwodzić się w Anglii!!!
Teraz jesteśmy na wakacjach póki co...I zostawiam tobie decyzję czy wracamy czy zostajemy w Orebicu!

 

Powiedziałam to zdecydowanie i stanowczo pagtrząc wyczekujaco na małzonka.Rozwód musiał poczekać..to nie był odpowiedni czas ani miejsce aby podejmować jakąkolwiek tego typu decyzję.

 

Słońce stwierdził:

 

-Możemy zostać ale ...na moich warunkach.

 

Czy też z  przewrażliwienia .. czy też słowo :''warunki'' zabrzmiało conajmniej złowrogo w każdym razie...obudziła się moja czujność i podejrzliwie spojrzałam na Słońce, mysląc przy tym ''co też miał na myśli''...Zaczynałam się juz bać tych jego ''warunków'' bo podejrzewałam, że mogą być trudne do zaakceptowania.Warunki te (jak sie później miało okazać) tyczyły się głównie ''doroślejszych dzieci'' ale...nie tylko...

 

-...hmmm...cóż...zatem chodźmy do bab..-odparłam zaciekawiona niezmiernie z czym Słońce ''wyskoczy'' i czy.....''warunki się przyjmą''..

 

 

 

3 komentarze:

  1. Już myślałam, że cdn nie będzie;)
    Szczęśliwie jest;)
    Kochana, a pocztę czasem odbierasz?

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasia uaktywnia się chyba bardziej w okolicy weekendu, więc pozostaje nam czekać cierpliwie...

    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu, może tam w Twoim komputerze jest już parę słów napisanych dla nas?
    Ale z drugiej strony mam nadzieje że zwłoka nie jest spowodowana jakimiś Twoimi problemami.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń