Wracając z ''dołu'' cały czas myślałam nad tym co mówiła Ania.
Właściwie nurtowała mnie jedna myśl-czego ja chcę?...co dla mnie byłoby
najlepsze?!Próbując wskrzesić w sobie egoizm...dotarłam do naszej
sypialni.Zastanawiajace było to, że wtedy nie czułam nic.Wyzuta z wszelkich
emocji chłodno kalkulowałam, emocje mnie opuściły I co za tym idzie
przypominałam jakąś lalkę o szklanych oczach.Takie zachowanie było do mnie
niepodobne.''Programowałam ''swoje myślenie niczym bezduszna maszyna..jak robot
nie umiejący czuć.
Zostać czy wrócić-oto jest pytanie.
Nie chciałam męza ''naciskać''.Nie miałam zamiaru go przekonywać do
pozostania z obawy aby później ''mi się nie dostało''(gdy znowu ''skoczymy sobie
do gardeł'').Jakas też dziwna duma nie pozwoliła na ten krok...choć...
Ludziłam się, że może zdecyduje aby jednak spróbować jakoś
''przetrwać''.Wiecie...mnie najbardziej w powrocie przerażalo to, ze będę
musiała wrócić wcześniej do pracy.Oczami wyobraźni widziałam już te dni...jeden
domek, drugi, trzeci..zaś gonitwa zaś bieg I....zaś to sprzątanie...
Wizja tegoż właśnie skutecznie odsuwała chęć powrotu.
Wyszło mi w myslach, że ja jednak chciałabym jeszcze w Orebicu zostać
(pomimo, że przecież i ta opcja optymizmem nie napawała no bo wciąż czułam do
małżonka ...żal.On zapewne też bo nasze wzajemne stosunki ,choc w pełni poprawne
były jakieś takie...chłodno-zimne).Nie potrafiliśmy sobie wybaczyć ..
zapomnieć.On próbował , ja próbowałam ale wciąż miedzy nami była jakś
ściana..jakis mur.
Nie byłam gotowa by go zburzyć..zresztą jedyne narzędzie, którym mogłam to
uczynić poszło sobie precz.Nie czułam miłości a tylko ona potrafiłaby rozwalić
tą dzielącą nas niewidzialną ścianę.
Obojetnośc jest chyba najgorszym z możliwych uczuć dla mnie.Zawsze w parze
z nią chodzi apatia a za nimi ,niczym cień, wlecze się przygnębienie.
Taki stan wcale konstruktywnie na mnie nie działał a wręcz przeciwnie-był
powodem potężnego ''doła''.
Słowa nie sa w stanie opisać tamtej ...beznadziejności.
Zaparliśmy się jak dzikie osły I obydwoje ze Słońcem nie umieliśmy się
przemóc by przywlec miłość-zdrajczynie i uciekinierkę -za fraki do naszych
serc.
To jakaś dziecinna duma i niepojęta nieugiętość spowodowała, że z
kochających się przecież ludzi staliśmy się dla siebie...obcy .
Usiedliśmy koło siebie w bezpiecznej odleglości.Chwilę przyglądaliśmy się
sobie w milczeniu.Stwierdziłam, ze chyba muszę zacząć rozmowę bo będziemy tak do
Bozego Narodzenia się sobie przyglądać.
-..I co myślisz Kicia?!
-Nie wiem...!-odparł z wachaniem małżonek.
Jego odpowiedź troszeczkę mnie zdeprymowała więc spytałam tylko:
-..no ale jak to ...''nie wiesz''?!
-Zwyczajnie...nie wiem!
No tośmy sobie podyskutowali...
Utkwiłam spojrzenie w jego oczach próbując odgadnąć co też mu może
''chodzić po głowie''..ale nic ''chodzącego'' nie wypatrzyłam.
Jego wzrok nie mówił nic a nic..jedynie ton jego głosu był jakis taki
smutno-zrezygnowany.
Musiałam mu dać troszkę czasu aby się zastanowił ale ..jakos cierpliwość
mnie opuscila bo wypaliłam:
-Na litość boską...byś powiedział czy chcesz faktycznie wracać...czy może
zostać..?!
-..a jak sobie wyobrażasz dalsze wakacje???!!!-podniesionym tonem zapytał
Słońce a tym razem ja odparłam matowym głosem:
-..nie wiem!
Nie wyobrazałam sobie i szczerze powiedziawszy nie chciałam sobie
wyobrażać! Pomyślałam, że trzeba ''zdać się na los''.Będzie co będzie ...albo
nic nie będzie..
Z ust małżonka pada zdanie, które mnie tak zaskakuje iz zapominam co
chciałam wlasnie powiedzieć.
-Nie wiem czy jestem w stanie z toba dalej być..Pożycie z tobą staje się
coraz trudniejsze.. lepiej będzie jak się rozstaniemy....-obwieszcza mi
Słońce.
Otwarłam buzie ze zdziwienia chcąc cos powiedzieć ale nie bylam w stanie
wydobyc z siebie głosu.Zaskoczył mnie tym tak bardzo, ze dłuzszą chwilę
mnie''przytkało''.Tylko w głowie myśli nie nadarzały i nakładały się jedna na
drugą..
''Rozwód...????''-chuczało mi w łepetynie niedowierzanie pomieszane z
ogromnym zdziwieniem.Potem pomyslałam sobie, że przeciez już to
''przerabialiśmy'' w Tucepi ..
Popatrzyłam na Słońce myśląc ze może to jakis głupi ..żart..Jego mina nie
zostawiała złudzeń.
Skoro tak sprawy się potoczyły.. musiałam przyjąć do wiadomości, że Słońce
juz nie chce ze mną być.Jezeli nie chce znaczy, że juz mnie nie kocha...a skoro
mnie nie kocha...znaczy....lepiej będzie jak sie rozejdziemy.
To było proste i logiczne...tylko ..skąd w takim razie ten nadciągający
smutek?!
Poczucie ogromnego smutku nadciągało niczym wielki, spieniony bałwan...jak
wielka potężna fala mająca kilka metrów.
Wiedziałam, ze ta fala nie może mnie dosięgnąć...nie może mnie zatopić bo
inaczej...nie bedę w stanie nawet pomyśleć...
Utopiłabym się w takiej fali jak nic(to pewne!) a wtedy rozwód to byłaby
tylko ..formalność.
W sumie to nie wiedziałam czy chcę cokolwiek ''działać'' aby ''dni
rozwodowe '' oddalić...ale szkoda mi było tak przekreślić tych dziewietnastu
lat...tym bardziej, że rok temu tyle łez w tucepi wylałam...I co?!...miałyby te
lzy tak na marno ...cieknąć..?!
-Dobra Kicia!...skoro tak..to nie bedę cie unieszczęśliwiać sobą
ale.....będziemy rozwodzić się w Anglii!!!
Teraz jesteśmy na wakacjach póki co...I zostawiam tobie decyzję czy wracamy
czy zostajemy w Orebicu!
Powiedziałam to zdecydowanie i stanowczo pagtrząc wyczekujaco na
małzonka.Rozwód musiał poczekać..to nie był odpowiedni czas ani miejsce aby
podejmować jakąkolwiek tego typu decyzję.
Słońce stwierdził:
-Możemy zostać ale ...na moich warunkach.
Czy też z przewrażliwienia .. czy też słowo :''warunki'' zabrzmiało
conajmniej złowrogo w każdym razie...obudziła się moja czujność i podejrzliwie
spojrzałam na Słońce, mysląc przy tym ''co też miał na myśli''...Zaczynałam się
juz bać tych jego ''warunków'' bo podejrzewałam, że mogą być trudne do
zaakceptowania.Warunki te (jak sie później miało okazać) tyczyły się
głównie ''doroślejszych dzieci'' ale...nie tylko...
-...hmmm...cóż...zatem chodźmy do bab..-odparłam zaciekawiona niezmiernie z
czym Słońce ''wyskoczy'' i czy.....''warunki się przyjmą''..
Już myślałam, że cdn nie będzie;)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwie jest;)
Kochana, a pocztę czasem odbierasz?
Pozdrawiam serdecznie:)
Kasia uaktywnia się chyba bardziej w okolicy weekendu, więc pozostaje nam czekać cierpliwie...
OdpowiedzUsuń:*
Kasiu, może tam w Twoim komputerze jest już parę słów napisanych dla nas?
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony mam nadzieje że zwłoka nie jest spowodowana jakimiś Twoimi problemami.
Pozdrawiam cieplutko.